Sala Balowa - Parter Skrzydła Wschodniego

Atrita

Cudowna, wielka sala, która zajmowała cały parter Skrzydła Wschodniego, lecz nie sięgała, jak biblioteka, aż po sufit pierwszego piętra. Nie była może aż tak wysoka, jednakże wnętrze jej było bogato zdobione ametystem oraz srebrem - często przez to miało się wrażenie, jak gdyby znalazło się nagle w kosmosie pośród wspaniałych, dumnych gwiazd.
Ciemne ściany nie zdobione były ani gobelinami, ani też obrazami - co trzy metry za to wisiały stalowe kandelabry, w których brakowało świeczek. Podłoga pokryta były parkietem z ciemnego, polerowanego drewna, zaś sufit przyozdobiony został dużym malowidłem przedstawiającym trzy wilki na tle księżyca - fresk ten nie mógł nie wprowadzić w zachwyt.
Widać doskonale było, iż od wieków nie urządzono tutaj żadnego przyjęcia czy bankietu - pajęczyny w rogach, kurz na ziemi... Tak, przyćmiewało to nieco urok tego miejsca, niemniej dalej było ono warte odwiedzenia.

Renna

Przybiegła tutaj, ciągnąc za sobą Shire'a. Usiadła przez moment na ziemi i myślała.
Potem zaczęła mówić.
- Hono - no, Ninetalis Fox, Dziewięcioogniasty bóg. Lis o dziewięciu ognistych ( xd ) ogonach. Teraz - przełkneła ślinę - forsuje most. Muszę iść. Proszę, poczekaj tutaj. Poczekaj na mnie. Muszę iść. Nawet nie wiesz, jak chciałabym tego, aby wszystko było w porządku. Chciałabym leżeć z tobą i gapić się w gwiazdy - tu uśmiechnęła sie rozbawiona. - Ale nie mogę. Najpierw obowiązki.
Pocałowała go delikatnie,
- Życz mi szczęścia.
Zostawiając partnera, opusciła Sale balową. Gotowa na starcie z liskiem.

/ Ujmijmy to tak...Akcja tego postu dzieje się przed atakiem liska. Pierwszy mój post na Moście gwiazd to post, który dzieje się po tym. Atak liska jest teraz. Trochę skomplikowane. Dziwnie mi się pisze w dwóch miejscach naraz, kiedy w jednym właśnie oberwałam ogonem, a drugim leżę z partnerem na łące xd /