Forum O wilkach Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Książka o starożytnej Etrurii oraz rysunki Wilćiulka :D

To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Wilczur
Szpieg


Dołączył: 10 Mar 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miąsowa
Płeć: Samiec

PostWysłany: Czw 13:09, 26 Lip 2012 Temat postu: Książka o starożytnej Etrurii oraz rysunki Wilćiulka :D

Pierwszy rozdział mojej książki o Etruskach zamieszkałych na wybrzeżu Apenińskim(Włochy) w czasach starożytności. Rozdział przeszedł dopiero trzy edycje, więc na razie tekst może być nieco krótki i nie rozbudowany, ale gdzieś po 5 edycji, będzie ładnie :D Mam więcej tekstu z tego rozdziału, ale dopiero te dwa fragmenty przepisałem do komputera

______________________________________

Ardalion był już w połowie drogi do jednego z najważniejszych i największych miast Etrurii, Vetuloni, gdy zauważył bogato ubranego Rzymskiego handlarza, idącego w jego kierunku z opuszczoną głową. Wojownik już chciał wyciągnąć kamienny nóż i zaatakować kupca, lecz sumienie mu na to nie pozwoliło. Na ciele handlarza znajdowały się siniaki różnego koloru i błoto na dłoniach i na twarzy.
Kiedy Rzymianin zobaczył Ardaliona, uśmiechnął się radośnie i zaczął biec w stronę Etruska tak, jak wystraszone dziecko biegnie do swojej matki po tym, jak zgubił ją wśród gęstego tłumu.
Handlarz był niski i posiadał szlachetne rysy twarzy, wskazujące na starszy wiek mężczyzny. Jego włosy były kręcone, brązowe i długie do łopatek i posiadał krótki zarost. Oczy miał w odcieni zieleni i szarości.
– Dobry człowieku, daj wody! – prosił handlarz klękając na kolana przed Ardalionem – Miej serce…
– Jeśli się nie zamkniesz, to ci tej wody nie dam! – zganił kupca wojownik, odwiązując z pasa skórzany bukłak z wodą i wręczając go spragnionemu mężczyźnie.
– Jestem Dacian… – przedstawił się Rzymianin, po czym wziął łyk wody – A ciebie… A ciebie jak zwą?
– Nie interesuj się, jestem Etruskiem i to ci powinno wystarczyć! – warknął Ardalion, po czym wyrwał bukłak z łapczywych ust handlarza. – Jeszcze mi wszystko wypijesz…
– Dziękuję za ten łyk. Jak mogę się odwdzięczyć?
– Masz jakiś towar?
Kupiec mruknął coś w odpowiedzi i zaczął prowadzić wojownika w stronę wielkiego, drewnianego, ale i prawie pustego wozu, do którego przywiązana została czarna klacz.
– Okradli mnie bandyci, zabrali dużo rzeczy. Ale mam coś jeszcze… Co powiesz na ten pierścień…
– Nie. – przerwał stanowczo Ardalion – Daj mi konia i miecz.
– Ale… Ale ja mam tylko jeden miecz! A konia mam od kilku lat, mam do niego sentyment… – zbladł Dacian składając dłonie. Wojownik był jednak nieugięty.
– Albo dasz mi to czego chcę, albo wypruję ci flaki, i to jeszcze jakimś ostrym kamieniem, bo noża mi na ciebie szkoda, Rzymski psie!
– Miej litość! Konia mi chociaż zostaw…
– Nie, dawaj to!
– A może chcesz nieco złota, Etrusku? – zaproponował handlarz. Wojownik jednak znów odmówił.
– Miej serce, proszę!
Dacian błagał i jęczał tak jeszcze długo, aż w końcu przystał na warunek Ardaliona. Dał mu konia i kamienny miecz, a sam został z biżuterią i drewnianym wozem.
Wojownik odjechał bez pożegnania, zostawiając Rzymskiego handlarza w samym sercu państwa Etrurii.

_______________________________________________

Gdy po dwóch dniach wędrówki przez ogromne puszcze i bagna, lunął obfity deszcz, Ardalion zaczął szukać dogodnego miejsca na przeczekanie ulewy.
Im dłużej wojownik szukał schronienia, tym gęściej i obficiej krople deszczu spadały na twarz Etruska, rozbryzgując się we wszystkie strony w sposób niekontrolowany.
Po długich poszukiwaniach Ardalion znalazł małą grotę, wydłubaną w niewysokiej górze. Otwór spokojnie mógł pomieścić wojownika i z jego koniem.
Wejście do jaskini było zarośnięte mchem i bujnymi gałęziami drzew, a w środku przechadzały się chrząszcze i różne owady. Ardalionowi to nie przeszkadzało, bo w tej chwili jedyną i największą szkodę robił mu szum padającego deszczu.
Czarna klacz, która została przywiązana grubym sznurem do drewnianego kołka wbitego w ziemię, zachowywała się coraz niespokojniej. Co chwilę parskała i uderzała kopytami o podłoże, wzburzając za każdym razem dużo kurzu. Nieco rzadziej rżała i trzepała łbem we wszystkie możliwe strony.
Ardalion często umiejętnie ignorował zachowanie konia, lecz czasami wstawał, krzyczał i uspokajał wierzchowca, będąc w przekonaniu, że niedługo będzie musiał znosić agresywną klacz.
Po kilku takich procedurach, wojownik zauważył dziwny znak na lewym udzie konia. Po przyjrzeniu, okazało się, że to blizna wydrapana jakimś ostrym narzędziem. Blizna ukazująca węża wijącego się wokół długiego kija. Jest to znak bandytów Rzymsko – Greckich. Złodzieje ci znani są z oznaczania koni swoich ofiar właśnie tym logiem.
Więc to może znaczyć tylko jedno. Daciana nie obrabowali Etruskowie, jak dotąd myślał, lecz jego rodacy. Ale pytanie, po co ci bandyci przenieśli się na wrogie im tereny? Czyżby nie było czego kraść w Grecji czy Rzymie? A może po prostu chcą uprzykrzać życie przeciwnikom Imperium? Jeśli tak, to czemu okradli Rzymianina? Na razie te pytania zostaną bez żadnej jasnej odpowiedzi.
Ardalion zaśmiał się i klepnął klacz po udzie, po czym znów usiadł na ziemi, czekając na koniec ulewy, która trwała aż do wschodu słońca. Chyba cały ten deszcz magazynował się tam w chmurach na potęgę, czekając na dogodny moment by zaskoczyć ludzi nagłymi opadami, bo od prawie dwóch tygodni nie padała tutaj nawet mżawka.
To dobrze, bo środkowej Etrutii zaczęła grozić klęska ekonomiczna. Oby padało jak najwięcej i jak najdłużej.
Ardalion, zanim ulewa się zakończyła, zasnął, głowę kładąc na dwóch złożonych dłoniach


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wilczur dnia Nie 20:17, 05 Sie 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loba
Dorosły


Dołączył: 23 Mar 2012
Posty: 559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Pod Gwazdy Północnej
Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 12:34, 04 Sie 2012 Temat postu:

Fajna, bardzo ciekawa książka i nie widze jakiś błędów -_-

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wilczur
Szpieg


Dołączył: 10 Mar 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miąsowa
Płeć: Samiec

PostWysłany: Nie 19:53, 05 Sie 2012 Temat postu:

Dziękuję, zaraz wstawię tutaj inne moje prace, nie tylko pisemne.
Dalszą część rozdziału za to wstawię... maybe tomorrow :D [może jutro] Zależy jak szybko przepiszę i edytuję.

EDIT:

[link widoczny dla zalogowanych]

Kot Bazyl

[link widoczny dla zalogowanych]

Kamienny Kilof Minecraft : specjalnie zrobiłem takie nierówne linie, żeby to wyglądało jak nieobrobiony kamień :D

[link widoczny dla zalogowanych]

Animacja : POLSKA!!!

[link widoczny dla zalogowanych]

Animacja: MAM KACA!

[link widoczny dla zalogowanych]

Mój skin z Minecrafta uciekający przed Creeperem :D

[link widoczny dla zalogowanych]

Znów mój skin, tyle że bez creepera i z nickiem mojej postaci :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wilczur dnia Nie 20:16, 05 Sie 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katla
Młode


Dołączył: 15 Lip 2012
Posty: 136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Pon 7:40, 06 Sie 2012 Temat postu:

Też gram w Minecrafta ^^

Nie no ładnie rysujesz i piszesz. Ja nie mam jakiś zastrzeżeń. xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carly
Latająca Beta Wody, Szpieg


Dołączył: 26 Lip 2009
Posty: 4931
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: carlyfornia :3
Płeć: Samica

PostWysłany: Pon 16:01, 06 Sie 2012 Temat postu:

Piszesz nieźle, obrazki.. spodobał mi się tylko kot, ale generalnie nie jest źle.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xerri
Wojownik


Dołączył: 23 Kwi 2012
Posty: 1441
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Wto 14:53, 07 Sie 2012 Temat postu:

Kotek najlepszy! Świetnie, ba, nawet wybornie go narysowałeś! On jest podobny do mojego kociaka! Świetnie go zacieniowałeś iwg!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wilczur
Szpieg


Dołączył: 10 Mar 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miąsowa
Płeć: Samiec

PostWysłany: Sob 11:35, 18 Sie 2012 Temat postu:

Wreszcie jakaś porządna ocena xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anastasie
Dorosły


Dołączył: 29 Lip 2011
Posty: 1204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczne czeluści tęczy
Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 17:14, 18 Sie 2012 Temat postu:

O BOŻENO, jaki piękny kot. .____. Wilćiulku, chcę tak rysować. D:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wilczur
Szpieg


Dołączył: 10 Mar 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miąsowa
Płeć: Samiec

PostWysłany: Sob 18:04, 18 Sie 2012 Temat postu:

Sorry że tak sobie bije posty w tym temacie, ale chcę powiedzieć, że za niedługo wstawię tu kilka innych rysunków i projektów. Piszę z komórki, dlatego nie mogę wrzucić tego teraz...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anastasie
Dorosły


Dołączył: 29 Lip 2011
Posty: 1204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczne czeluści tęczy
Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 18:14, 18 Sie 2012 Temat postu:

Projektów? No to super, jak będziesz mógł do zapodaj.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wilczur
Szpieg


Dołączył: 10 Mar 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Miąsowa
Płeć: Samiec

PostWysłany: Pon 14:41, 24 Gru 2012 Temat postu:

Książka którą aktualnie piszę. Fantasy

Rozdział 1
Błyskawica na chwilę oświetliła udeptaną drogę, po czym rozległ się głośny, szybki grzmot. Deszcz, lejąc obficie, tworzył na drodze błoto i ogromne kałuże, utrudniające chodzenie pieszym. Każdy chciał czym prędzej znaleźć jakieś schronienie, choćby pod gęstymi liśćmi rosnących w tych terenach jabłoni. Karczmy
i domy były przepełnione, mimo to ludzie i tak świadomie błagali o wpuszczenie do środka.
Tylko jedna karczma była prawie pusta. Stała na obrzeżach miasteczka, na odludziu. Wokół budynku często było pełno błota i szkodników. Praktycznie nikt tu nie przychodził przez nieprzyjemne warunki wewnątrz oraz dalekie umiejscowienie. Ale, że to było chyba jedyne schronienie, dziś karczmę odwiedziło więcej osób. Chciał nie chciał, mało kto przepada za burzą.
Nad drewnianymi drzwiami tejże karczmy wisiał szyld ‘’Pod rogiem’’. Przednia ściana budynku miała kształt pięciokąta, a cała budowla była obita starymi deskami. Okna, wydawałoby się, chciały lada moment wypaść, a dach był bardzo podziurawiony.
Mężczyzna w czarnym płaszczu przekręcił okrągłą klamkę i powoli wkroczył do środka, rozglądając się za wolnym stolikiem. Usiadł blisko barmana, wiedział, że będzie coś zamawiał.
Poprawił nieco kaptur i gestem przywołał do siebie pulchnego barmana, wycierającego wtedy kufel po piwie. Mężczyzna miał gęsty, czarny wąs, krótkie włosy oraz był wysoki.
– Co podać?
– Jakie macie piwo? – rozległ się niski głos człowieka w płaszczu.
– Tylko surtezkie, innego nie sprowadzamy.
– Co? – zdziwił się nieznajomy – To taniej jest wam importować browar z innego kraju, niż na przykład, z Leverch? Przecież to miasto nie jest daleko.
– Leverch nie eksportuje już napojów alkoholowych, nie wiedziałeś? Wydajesz się znać na piwie, od razu jak tu wszedłeś, czułem, że dużo pijesz. – rzucił barman nadal dokładnie czyszcząc szklany kubek.
– Podaj już to piwo, a nie pieprz tyle…
Wysoki mężczyzna ostrożnie położył na ladzie kufel, po czym udał się do piwnicy, krzycząc do swojej żony, żeby zeszła na dół i pilnowała karczmy. Mimo obietnicy, za ladą zjawiła się nie szybko.
Kobieta była niska, miała długie, kręcone włosy i okrągłą twarz. W jej oczach odbijał się płomień rozpalonych blisko świec. Jej szerokie, nie przymknięte wargi ukazywały piękne, białe zęby. Jej ciało zakrywała długa, lniana suknia, dobrze leżąca na jej zgrabnej figurze.
Ten głos. Brzmiał jak anielska muzyka, porywająca słuchacza w świat fantazji
i ciepła, dzięki której można się było w końcu poczuć bezpiecznie, w tym złym, ponurym świecie, pełnym okrucieństwa. Jej słowa można by zgłębiać w nieskończoność, łapiąc każdą melodyjną sylabę i chowając ją w swojej pamięci. Na zawsze.
Nieznajomy nie usłyszał jednak jej pierwszego słowa, nie był przygotowany, że powie cokolwiek. Żałował tego, bo wiedział, że to słowo było skierowane do niego. Został tylko żal.
Kobieta uśmiechnęła się do niego i oparła się o ladę. Odgarnęła czarne włosy i otworzyła usta.
– Jak ci na imię? – zapytała ciekawsko. Tym razem, ani jedna litera nie umknęła uszom mężczyźnie w płaszczu.
– Ravrae, pochodzę z Krgany.
– Hmm… – uśmiechnęła się jeszcze szerzej żona barmana, ukazując całe swoje błyszczące uzębienie – Nie jesteś opalony, jak na południowca.
– Czego nie można powiedzieć o tobie. Pochodzisz z Ugeity? Lub Wabrei? Tylko tam rodzą się takie piękności jak ty.
– Powiedz mi jeszcze jakiś komplement, a zawołam Hreyta. Poszedł tylko na chwilę, zaraz wróci. Jeśli będziesz natrętny, sprawię, że będzie tu od razu. Nie oszukuję.
Mężczyzna zdjął kaptur i oparł swój łokieć o dębową ladę, uśmiechając się, nie wiadomo z jakiego powodu. Po chwili pokręcił głową w dość ironiczny sposób.
– Myślałem, że już dobrze idzie. Znam się na kobietach i wiem, że już nic z tego nie będzie… – Ravrae na chwilę umilkł, wsłuchał się w dźwięki podwórza – Przestało padać… Ja idę, skarbie.
Mężczyzna zerwał się na równe nogi, objął ramionami kobietę i złożył na jej ustach namiętny pocałunek. Ona próbowała się wyrwać z silnych rąk, ale była na to za słaba.
Jak spod ziemi za żoną stanął sam barman, rzucając na podłogę zawiniętą w materiał długą kiełbasę i chwycił za błyszczący, szeroki tasak. Jednym ruchem wyrwał kobietę z objęcia Ravrae i zamachnął się. W jego oczach tliła się nieokiełznana chęć zemsty.
Ten zamiast uciekać, odskoczył w bok i złapał Hreyta za prawy nadgarstek i przycisnął go do zabrudzonej lady. Następnie ścisnął dłoń i z dużym zamachem uderzył przeciwnika w splot słoneczny. Barman na chwilę stracił oddech, nie mógł wypowiedzieć ani jednego słowa. Złapał się lewą ręką za żebra i padł na kolana. Nie mógł nic zrobić, jedynie modlić się o przywrócenie możliwości oddychania.
Wtedy drzwi do karczmy zostały otwarte z hukiem, gdy do budynku wtargnęli dwaj strażnicy, ubrani w lniane koszule i skórzane spodnie. Byli równego wzrostu. Jedyne ich uzbrojenie, to małe, uszkodzone pracą w lesie topory.
Szli w stronę Ravrae, kręcąc zarośniętymi głowami. Ten z prawej wyglądał na bardzo zdenerwowanego, a drugi raczej na zmęczonego.
– Zostaliśmy wezwanie, ktoś podobno używał przemocy w miejscu publicznym, jeszcze na barmanie! – krzyknął ten z prawej, chwytając mężczyznę za ramię – Jako, że przy ladzie stoisz tylko ty, to ty jesteś winny. Bierz go za drugą rękę, stary.
– Panowie, panowie! – uspokoił ich nieco Ravrae, wyrywając się z ich rąk – Nie chcę, by komukolwiek stała się krzywda, więc najlepiej będzie jak mnie puścicie wolno, zaraz przyjdzie w te tereny mój znajomy, muszę się z nim spotkać…
– Ha! – ryknął ten z prawej i z wielkim uśmiechem na twarzy zaczął kontynu –
– ować: – Ty nawet przy sobie broni nie masz! My cię jednym ruchem pociąć możemy!
– Fakt, nie mam przy sobie broni – potwierdził Ravrae, po czym na jego ustach również pojawił się uśmiech – Zaraz jednak odbędzie się dla was bardzo nie miła sytuacja, wypuśćcie mnie lepiej.
Obydwaj strażnicy wybuchli ironicznym śmiechem, po czym znów go złapali i zaczęli prowadzić w stronę wyjścia. Lecz zanim któryś z nich w ogóle zdążył sięgnąć do klamki, drzwi otworzyły się, a w progu stał niski, barczysty mężczyzna w kapturze. W dłoni dzierżył długi, żelazny miecz.
– Zostawcie go, albo zginiecie – odezwał się tajemniczy przybyły, robiąc mieczem efektowny młynek. – Nie będę dwa razy powtarzał.
Strażnicy popatrzyli się na siebie pewnie. Czuli, że mają większe szanse niż niższy przeciwnik. Ba, byli wręcz pewni, że uda im się wygrać. To był największy ich błąd w życiu. Ledwie klinga miecza dwa razy przeszyła powietrze, a dwa ciała już leżały martwe na podłodze, w małej kałuży krwi.
– Ravrae, co byś beze mnie zrobił. – zaśmiał się mężczyzna.
– Dałbym sobie radę, choćby w sądzie…
– Albo na szubienicy – znów zażartował przybysz, klepiąc znajomego po ramieniu. – Chodźmy stąd lepiej, znajdziemy schronienie w innej karczmie, tutaj nie będziemy już mile widziani.
– Dobrze. – uśmiechnął się Ravrae, widząc dobry humor swojego przyjaciela.
– Chciałem ci coś jeszcze powiedzieć. Dziękuję.
I udali się w głąb miasteczka, ramię w ramię, jak bracia.

Niska, szczupła dziewczyna z krągłą buzią, prostymi, jasnymi włosami i dużymi oczami, postawiła na drewnianym stoliku dwa ogromne kufle, pełne znakomitego, kosreskiego browaru. W powietrzu unosił się piękny zapach chmielu, prawdziwa pokusa dla nosa.
Córka tutejszego kucharza z lekkim uśmiechem na drobnej twarzy odwróciła się i zgrabnie podeszła do lady, siadając w gronie sióstr.
– Więc, co się ostatnio wydarzyło na zachodzie? – zapytał Ravrae ciągnąc łyk piwa.
– Stara bieda – skrzywił się Moran. – Emirgot nadal się rozrasta, to źle dla Surtezy. Jak król Wersil pójdzie na wschód, to pewnie zajmie słabnący z dnia na dzień Davae. Od kiedy ten davaejski rząd zdecydował się złożyć hołd Surtezie, wszystko zaczęło się pieprzyć.
– A jak w moim kraju, dawno tam nie byłem.
– Korev Wielki i Yuar Drugi złożyli hołdy twojemu królowi. Na razie trwają spory z Ugeitą o małe państewko Zurrax. Dobrze wam idzie, tylko gratulować… Ravrae? Mam dla ciebie pewne zlecenie.
On jednak nie odzywał się przez moment. Na chwilę zamknął się w sobie, nie chciał wypowiedzieć ani jednego słowa. Jedyne co zrobił, to wziął kolejny łyk świetnego piwa.
– Masz jechać do Buro, konkretniej do jej stolicy. Wynagrodzenie będzie dosyć
spore. – uśmiechnął się Moran, miał pomysł jak lepiej zachęcić przyjaciela do zgody – Wiesz, księżniczka Buro jest bardzo piękna, za spełnienie zlecenia może ci się odwdzięczyć, przemyśl to lepiej.
Twarz Ravrae rozpromieniała po tych słowach. Był już przekonany, że się zgadza. Pozostawało jednak jeszcze jedno pytanie, które po prostu trzeba było zadać.
– Kogo mam zabić?
I teraz nadszedł czas na same szczegóły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin