Renna: Moje miejsce

Shire

Shire spojrzał na Rennę w jego szaliku. Nie za bardzo rozumiał, po co jej jego śmierdzący dymem, przepocony kawałek materiału, który nosił od chwili, gdy obudził się pod drzewem w dzień "jego narodzin". Spojrzał na wilczycę pytająco.

Renna

Odwróciła wzrok i spojrzała na Shire'a.
- Ciepło - powiedziała z uśmiechem, wzruszając barkami.
Spojrzała na Yuki i zamiatała glebę ogonem. Tak, Rennie było ciepło w tym szaliku, szalu.

Alliance

Odwzajemniła spojrzenie Renny i wciągnęła dym w płuca pełnym haustem. Nieco ją swędział, ale to nic. Spojrzała na wyjście. Może by już poszła? A może nie? Może pójdzie. - Renia - zaczęła - Czy chcesz, żebym sobie poszła? - a co jej tam, zrobi dzień dobroci dla zwierząt i będzie miła. : D

Scarlett

Potrząsneła zaspaną głową. Och jest tu za długo.
-Wybacz Renna musze już iść ale miło było tu być.-powiedziała poczym wstała i wyszła z domu siostry.

Renna

Wzruszyła zaledwie ramionami.
- Dobra, chyba wystarczy tej imprezy. - mruknęła, po czym wstała.
Ściągnęła szalik i podała go samcowi bez słowa. Uśmiechnęła się, ukłoniła innym łeb i wybiegła za zapachem siostry.

Alliance

Spojrzała na Shire'a - To chyba znaczy "tak". - mruknęła, niby to do siebie, niby to do wilka, po czym wstała i rzuciła tylko za sobą "narra", typowym dla niej, szorstkim tonem z nutą dziecinności, po czym energicznym krokiem weszła w krzaki, i tyle ją widzieli.

z.t

Shire

- Hmm... więc chyba powinienem już iść. - powiedział wilk z uśmiechem biorąc chustkę. Zawiązał ją na szyi i skierował się w stronę wyjścia. Po chwili już go nie było widać. Zniknął z tego miejsca jak sen jakiś złoty.

Mimic

Mimic nagle się ocknęła. Czuła się lepiej niż wcześniej, lecz nadal czuła się jakoś dziwnie. Wilczyca wstała i powoli wyszła z legowiska Renny, omijając wszystkich i nie zwracając na nich większej uwagi.

z/t

Renna

Tyle wspomnień.
Pojawiła się tutaj, prowadząc za sobą Lee'ego. Usiadła na skórach, juz po chwili się położyła. Spojrzała na swój brzuch z miłością. Kto by się spodziewał, że w Reni obudzi się macierzyństwo? Userka na pewno nie, jakoś tak wyszło.

Lee

Lee przybył za swoją partnerką. Czy nawet w ciąży ma taki piękny tyłeczek?
Stary, ale jare ma zboczone myśli.
-Jeszcze dwa dni.- Zawsze te ostatnie dni go podniecały i powodowały u niego dziką radość, ogromnie dziką radość!
Położył się obok niej kładąc delikatnie łeb na nadętym brzuchu. Od Lee'go wręcz tryskały iskierki radości.
-Kopnął!- Ano, kopnął. Lee czuł się dumny, że nada życie kolejnemu pokoleniu. Dziwnie dumny.

Renna

Uśmiechnęła się rozbawiona.
- Albo kopnęła - zaznaczyła wesoło, gładząc samca po łebku.
Gdy on położył łeb na jej brzuchu, znowu go gładziła po łbie. Tarmosiła mu grzywkę. Westchnęła i złapała wesoło jego ogon. Przycisnęła go do policzka i położyła się, mrużąc oczy.

Sheala

To tutaj dochodził zapach jej ojca - właśnie do tego legowiska. Wataha Nocy. Okej, nie robi jej to problemu jakoś specjalnie. Weszła nieproszona do czyjegoś legowiska.. Jak nisko mogła upaść?
Oddychała szybko, bo w końcu tutaj przybiegła, ale to, co zobaczyła było.. wstrząsające. To ma być jej macocha? Widocznie tak, poznała to po jej zaokrąglonym brzuchu. A obok Lee. Och, jakże wyglądał głupio w jej oczach. - Co Ty tutaj robisz, hm?! - wrzasnęła do niego, pełna gniewu, który wręcz z niej kipiał.

Lee

Zerwał się na równe nogi widząc córkę.
-Odpoczywam u boku Twojej przyszłej macochy.- Mruknął.
- Renn, to Sheala, Sheala to Reen.- No, znają się! Pierwsze lody przełamane? Raczej nie. A może by tak uciekną? Głupi pomysł. Baardzo głupi.
No, usiadł z boku i se teraz patrzył. A niech się poznają. Uch. D:

Renna

Wadera spojrzała leniwie na nieproszonego gościa. Zmarszczyła brwi i przemilczała wyjątkowo niegrzeczne zachowanie, westchnęła jedynie. Beta spojrzała spokojnie, zielonymi oczyma na nieznajomą. Niesamowite, Renia nie była gniewna.
Sheala. Cholera. Skinęła waderze łbem, siadając zgrabnie i owijając przednie łapy ogonem.

Sheala

- Cóż za miłe, rodzinne spotkanie. - powiedziała z kpiną w głosie. - Widzę że pięknie się zabawiłeś podczas mojej nieobecności, nie ma co. - zaśmiała się podchodząc do obojga nieco bliżej. - Gratuluję ciąży. - zwrciła się do Renny. - Ile ich będzie? - zapytała, siadając naprzeciw, niczym detektyw, chcąc zrobić im małe przesłuchanie..

Lee

-Sheala! Jesteś moją córką, mam prawo sam sobie dobierać partnerki. >:C- Fuknął.
Userka nie ma weny. Boli ją brzuch od śmiechu... Jeju, nie zmuszajcie mnie do pisania, potwory złe!
Siedział i dalej przyglądał się sytuacji.

Renna

Poklepała Lee'ego matczynie po łebku.
- Dwoje chłopców i jedna dziewczynka - powiedziała spokonie, wracając wzrokiem na Sheal'ę.
Przygryzła dolną wargę i odrzuciła grzywkę do tyłu. Zamiatała ogonem ziemię i spojrzała kątem oka na lee'ego.

Sheala

- Rozumiem, że partnerkę.. ale żeby od razu szczeniaki? Oszalałeś? Ech, głupi jesteś. - skwitowała krótko. - No dobrze, nazywam się Sheala. - przedstawiła się Rennie i o dziwo miło się uśmiechnęła. - Mogę... dotknąć? -zapytała nieco zawstydzona, a cały gniew z niej dosłownie wyparował. Z tatą to porozmawia sobie kiedy indziej. Zasłużył na mocnego kopa w dupę od córki. Patrzyła uważnie na macochę.

Renna

Spojrzała na Sheal'ę. Najpierw podejrzliwie, a potem... coś błysnęło w jej oku.
- Oczywiście - powiedziała, nadstawiając brzuch.
Na jej pysk nieśmiało, niewinnie wstąpił lekki uśmiech. Spoglądała na Shealę.
Kto by pomyślał, że Renia znajdzie szczęście u kogoś, kogo poznała w bardzo krótkim czasie. Naczy, nie poznała, ale to wszystko działo się tak szybko...

Sheala

Przysunęła się do niej jeszcze bliżej i nieśmiało położyła łapę na jej brzuchu. - O jejku! - pisnęła cichutko zachwycona. - Kopło! - na jej pysku zagościł ogromny uśmiech i poczuła, że Renna nie jest wcale taka zła, na jaką wyglądała. - Tu wasza starsza siostra, miejcie się na baczności! - odezwała się do brzucha, a cały świat wokół niej nagle przestał istnieć. - O jejku! - powtórzyła zachwycając się szczeniakami. <3