Kwiecista Łąka Shade

Tornado

Wyszedł na łąkę pełną kwiatów i pomyślał, że to najlepsze miejsce żeby pocieszyć Shade.

Oto twoja łąka - powiedział i pokazał również miejsce wyściełane miękkim mchem - tu możesz spokojnie odpocząć i zrelaksować.

Shade

Wbiegła tutaj za nim. - Tornado tutaj jest przepięknie! - powiedział zachwycona i przytuliła się do niego. To miejsce było przeurocze...

Tornado

Wiedziałem, że ci się spodoba - odparł - ja mówiłem mam oko do takich rzeczy - i otulił ją ogonem. Nagle podniósł i zaniósł na miękkie legowisko.

Shade

Położyła się na legowisku obok Tornado. - To przepiękny prezent... - wyszeptała do jego ucha i położyła pysk przed jego pyskiem. Zamrugala kilka razy oczami. Zaczęła się zastanawiać czy on czuje to co ona...

Tornado

Odpoczywaj - powiedział z miłością - potrzebujesz tego. Rano poczujesz się na pewni lepiej - odparł i ułożył się obok niej przykrywając ją ogonem by nie zmarzła - będę czuwał by nic ci się nie stało.

Shade

- Naprawdę... Dziękuję, że jesteś. Dziękkuje... - powiedziała zmęczona, ziewnęła przeciągle i wtuliła się w niego. - Że Cie poznałam...

// Będziesz jutro? //

Tornado

Nie ma za co - szepnął czule - a teraz spij.. - powiedział i owinął ją czule by uchronić ją czule by nie zmarzła w tak zimną noc.

//tak, miedzy 11.30 a 12.30 i może pod wieczór. Ale może uda mi się posiedzieć do 13.30/

Shade

Zamknęła swoje ślepia i po chwili zatraciła się w krainie snów. Było jej ciepło, była bezpieczna. Podświadomie to wiedziała.

Tornado

Ułożył się i zapadł w półsen. Spał, odpoczywał ale nadal wiedział co się wokół nich dzieje był czujny.

Obudził się i widząc że Shade jeszcze śpi pobiegł szybko do lasu i wrócił szybko z pokaźnym czarnym niedźwiadkiem. Upewniwszy się że nic jej się nie stało położył się zpowrotem i czekał cierpliwie aż się obudzi.

Shade

Wstała ziewając przeciągle. Było jej ciepło. BYła zrelaksowana i wyspana, dawno się tak nie czuła. Spojrzała na Tornado. - Cześć. - uśmiechnęła i przytuliła go. - Jak się spało? - przeniosła wzrok na niedźwiadka i uśmiechnęła się. On naprawdę o nią dbał.

Donn

Potężny czarno-szary wilk przyszedł tutaj cichym wręcz nie słyszalnym dla innych krokiem. Donn zwykle odwiedzał nowe miejsca więc oto powód dla, którego tu się pojawił. Dostrzegł matkę z jakimś wilkiem po krótkiej ocenie sytuacji stwierdził, że jest szczęśliwa. Jego ślepia zabłyszczały a on wskoczył na sporą gałąź kładąc się tam. Zmrużył ślepia patrząc na swoje pazury, zamyślił sie.

Shade

Wyczuła zapach Donn'a. Tak, doskonale wiedziała jak pachną jej dzieci, więc od razu zorientowała się, że tutaj jest. Nic nie mówił... Nie zaprzeczył... Nie był wściekły tak jak Dasty. Uśmiechnęła się tylko, nie wiedziała go, ale wiedziała, że on to dostrzeże.

Donn

Zamknął oczy, był zmęczony drzemał. Jednak jego postawione uszy cały czas odbierały najczulsze szmery z otoczenia. Można było zobaczyć na krańcu gałęzi wystające z ukrycia błyszczące pazury i co jakiś czas poruszający się ogon, który swobodnie zwisał z drzewa.

Shade

Popatrzyła prosto w oczy Tornado czekając na odpowiedź. Cały czas uśmiechała się, był inną osobą niż kilka dni temu, gdy dowiedziała się przykrej prawdy...

Tornado

Dobrze się spało - odpowiedział czule - a ty jesteś wyspana, było ci wygodnie? - zapytał z troską i nagle poczuł zapach nowego wilka ale od razu zorientował się, że nic im z jego strony nie grozi gdyż Shade była spokojna.

Shade

- Bardzo wygodnie. - uśmiechnęła się do niego czule. - Dawno tak dobrze nie spałam. - powiedziała zupełnie poważnie. Nie pamiętałą kiedy mogła się tak wyspać ostatnio.

Donn

Otworzył powoli oczy, postanowił się przedstawić zanim pójdzie. Musiał znaleźć Volire, gałąź zadrżała a on prężnym sokiem przeleciał ponad Shade i Tornado lądując za nimi. Zaśmiał się cicho do siebie i nie odwracając w ich stronę rzekł do wilka - Witam...nazywam się Donn. - wszystkie jego mięśnie naprężyły się, po chwili odwrócił się do nich przodem rzucając na parę swój cień. Jego ślepia zabłyszczały.

Tornado

Może jesteś głodna - zapytał i wskazał na zdobycz - wystarczy nawet dla nas dwóch. - odparł i wstał po czym otrzepał się z resztek mchu.
Po chwili zwrócił się do Donna - miło poznać może też chcesz trochę?

Shade

Wstała i również otrzepała się. Podeszła do niedźwiadka i zaczęła jeść. Kiedy Donn skoczył przed nich uśmiechnęła się. - Cześć. - rzuciła do niego krótko.

Donn

- Smacznego. - rzucił i przeszedł obok nich. Pochylił się nad ziemią i wyczuł zapach bizona ruszył pewnym korkiem skoczył na gałąź i wypłoszył zwierzę, które zaczęło biec w stronę wilków wyraźnie zdenerwowane. Odbił się od gałęzi i wylądował przed Tornado, złapał bizona za rogi i wynosząc go do góry skręcił mu kark. Zwierzę padło tuż przed pyskiem Tornado, przeskoczył na druga stronę stworzenia mówiąc - To taki prezent ode mnie. - oblizał długie kły z krwi i zniknął. Martwe ciało bizona wciąż ciepłe leżało przed nimi zasłaniając ich ponieważ był to spory okaz.