Forum O wilkach Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Twory Samuela.

To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Chay
Duch


Dołączył: 13 Cze 2011
Posty: 75
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samiec

PostWysłany: Pią 16:55, 16 Mar 2012 Temat postu:

Hmm... Niestety jakoś się lalkami nie interesuję, więc tej serii nie poznałam. x3 W każdym razie, dla zainteresowanych - Norbert powstaje dalej, akcja się rozwija, ale pewnie wstawię coś dopiero, jak skończę, żeby tak nie dzielić. c:

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ikiru
Dojrzewający


Dołączył: 25 Sty 2012
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samiec

PostWysłany: Sob 17:05, 17 Mar 2012 Temat postu:

Niech więc szybciej powstaje, bo chcę przeczytać więcej. *u*

Ależ konstruktywny post...

W takim razie dodam jeszcze, że twoje wiersze powalają zajebistością, zwłaszcza 'Deszcz', który uwielbiam. c:


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ikiru dnia Sob 17:06, 17 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosemarie
Młode


Dołączył: 13 Lis 2011
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 17:08, 17 Mar 2012 Temat postu:

Hueh, dziękuję bardzo. *ukłony, ukłony*
Skoro tak czekasz, to mogę powiedzieć, że mam chwilowy zastój i posuwam się z prędkością jednej strony na tydzień, jednak we wtorek, środę i czwartek siedzę w domu, to powinnam to szybciej ruszyć. c:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk


Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Kryptona!
Płeć: Samiec

PostWysłany: Sob 21:19, 09 Cze 2012 Temat postu:

<center>Norbert atakuje part II</center>

Ostrzegam tylko, że to fragment (będę wstawiać co jakiś czas) wyrwany z całej historii, więc wstawiam segmentami. A poza tym korekta będzie potem, na razie macie wersję... "omójboże, całkiem niesprawdzoną i bez sensu". Ach i tak - możecie znaleźć fragmenty, które będą zarąbiście nudne - wtedy nie miałam weny, albo ciekawe (wtedy miałam wenę) - mam nadzieję, że się wyrównują. c: No i jest scena sadyzmu, którą cztery razy okrajałam, bo wydawała mi się zbyt ostra, teraz powinna być lekka i dogodna dla czytelników "under 18". Chodzi o torturowanie wampirzycy. To tyle z przemowy wstępnej. x3

Miłego czytania. c:


Idalia przy pośpieszającym spojrzeniu Norberta powiedziała wszystko, co wiedziała na temat Wybranych. Chłopak dowiedział się, że Alina jest przetrzymywana w ich tajnej kryjówce, jednak nikt z zewnątrz nie zna dokładnego położenia tego miejsca, a wciśnięcie w szeregi Wybranych szpicla graniczy z cudem. Jednak wiadomym było, że prędzej czy później delegacja wraz z wiedźmą będzie musiała udać się do Transylwanii, gdzie w nigdy nieodnalezionej krypcie pod pałacem spoczywa Vlad Palownik. Zmiennokształtna więcej nie wiedziała, więc pod groźbą natychmiastowego odebrania życia usunęła się z mieszkania Norberta zaraz po zjedzeniu jego jedynej paczki ciastek.
Poirytowany z wiadomego powodu chłopak westchnął i raz jeszcze w swoim życiu zaczął ubolewać nad słabością własnego charakteru. Skoro poprzysiągł zabić Idalię w chwili, gdy po raz kolejny ją ujrzy powinien był to zrobić, zamiast jeszcze pozwalać wyżerać tej dziewczynie swoje zapasy. Ale w sumie nie zawiniła niczym, jak na razie. Właśnie – na razie. Bo one wszystkie mogą się z pozoru zdawać nieszkodliwe, ale prędzej czy później przyjdzie moment, w którym coś nabroją i to właśnie Łowcy mają z tym kłopoty.
Chłopak chcąc w końcu odpocząć po męczącej pracy i jeszcze bardziej męczącej wizycie Idalii udał się w końcu na spoczynek. Gdy tylko położył się pod ciepłą kołdrą, zamknął oczy i pomyślał, że właściwie to najlepiej by było już nigdy się stąd nie ruszać. Jednak pewna myśl wciąż nie dawała mu spokoju – dlaczego zmiennokształtna przyszła do niego i dlaczego chciała mu pomóc? Zwykle Podziemni, zwłaszcza ci, którym groził śmiercią przy kolejnym spotkaniu starali się go unikać i niespecjalnie spieszyło im się do pomocy Łowcy. Norbert stwierdził, że ta myśl na pewno nie da mu dzisiejszej nocy zasnąć, jednak już po chwili zupełnie odpłynął.
Gdy tylko do uszu chłopaka dobiegł jakiś szmer, natychmiast otworzył oczy i bezszelestnie zerwał się na równe nogi. Spod poduszki wyciągnął nieodłączny nóż sprężynowy i stawiając cicho kroki ruszył w stronę dalszej części mieszkania.
Oczy Norberta musiały się przyzwyczaić do panującej wokół ciemności, zanim dojrzał wyraźnie rysujący się na tle okna kształt. Kształt przypominał postawą ludzką sylwetkę, jednak z tego co wiedział, ludzie nie posiadali podwójnych – ba, nawet pojedynczych – ogonów ani długich, wyrastających z głowy rogów. W ciemności dały się także zauważyć dwa świecące na czerwono punkty, które niewątpliwie były oczami intruza.
Demon, na widok niespodziewanego pojawienia się Łowcy warknął cicho i przyjął pozycję gotową do ataku. Jak powszechnie wiadomo, demon to istota przyzywana przez magów za pomocą kręgu, najczęściej z wpisanym weń pentagramem. Szybko i sprawnie wykonuje powierzone przez Przywołującego zadania, słynie jednak z dość wyraźnego Bralu inteligencji i z tegoż względu, że żyje zwykle w odmętach piekieł, nie jest odporny na większość spotykanych na ziemi niebezpieczeństw. Łatwo więc się z takim rozprawić dość łatwo. Chłopak sennym ruchem sięgnął do włącznika światła na ścianie i chwilę później żarówka oświetlała dokładnie zarówno postać potwora, jak i Łowcy.
Parszywy uśmiech uniósł kąciki ust Norberta, gdy korzystając z chwili, w której bestia z niezadowoleniem przymykała oczy, przyzwyczajając się do oślepiającego blasku lampy, szybkim ruchem otworzył szufladę w stojącej obok komodzie i wyciągnął zeń butelkę wody święconej. Była to pamiątka przysłana przez dziadka Alberta – mocno stężony roztwór o niesamowitej sile – oczywiście, dla zwykłego śmiertelnika równie nieszkodliwy jak zwyczajna woda.
Łowca z wyraźnym żalem zamachnął się i rzucił butelką w demona. Szkło rozbiło się na masę drobnych kawałków, dodatkowo jeszcze raniąc potwora. Dziki wrzask wydobył się z gardła bestii, kiedy ciecz wyżerała mu skórę na grzbiecie. Istota zwinęła się w kulkę, a jej czarne skrzydła złożyły, niemal przylegając do białych pleców demona. Zaraz też drzwi frontowe otworzyły się z hukiem, a do pokoju wpadła obudzona hałasem Aniela. Widząc opanowanego drgawkami potwora, skrzywiła się z obrzydzeniem.
- Co to tutaj robi? – zapytała, patrząc na kłopotliwego sąsiada. Norbert jedynie wzruszył ramionami, obserwując czarownicę zaczerwienionymi ze zmęczenia oczami. Aniela szybko uwinęła się z narysowaniem odpowiedniego kręgu, który odesłał nieprzytomnego demona z powrotem do swojego wymiaru. Trochę czasu minie, zanim rany po wodzie święconej się zagoją i znów będzie mógł normalnie funkcjonować.
Czarownica schyliła się, aby wytrzeć narysowany na podłodze pentagram, jednak coś przykuło jej uwagę. Kartka papieru, najwyraźniej upuszczona przez potwora podczas walki, leżała wsunięta pod kredens Norberta. Wiedźma podniosła świstek i podała Łowcy bez słowa, zaraz też żegnając się i wracając do siebie. Ufała temu chłopakowi, więc całą robotę z odnalezieniem jej córki postanowiła zostawić specjaliście.
Norbert spojrzał na kartkę spod zmrużonych powiek i uważnie przeczytał jej treść, napisaną odręcznie, kruczoczarnym atramentem.

Gdy zakończą się marcowe dni, nie znajdziesz już tego czego szukasz.
Księżyc zajdzie, kiedy karawana śmierci dotrze do domu Nieśmiertelnego,
A wtedy nic nie powstrzyma oczyszczającej fali krwi, która spłynie na świat.

Kartka rzecz jasna nie była podpisana, jednak zarówno z formy, jak i z całej sytuacji, Norbert mógł domyślać się, że to wiadomość od Wybranych. Resztką zmęczonego umysłu wydedukował, że delegacja wraz z Aliną ma wybrać się do Rumunii przed końcem tego miesiąca. Z ostatniej linijki dało się zrozumieć, że po przebudzeniu Palownika odbędzie się rzeź śmiertelników na dość dużą skalę. Norbert westchnął. Tak bardzo nie lubił, kiedy jego misja splatała się z przymusem uratowania świata. Zaraz jednak uświadomił sobie, że był trzydziesty pierwszy dzień marca i dzisiaj właśnie wyruszyć miała karawana do Transylwanii. Chłopak z głuchym łupnięciem uderzył głową o ścianę, kiedy zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie już się nie wyśpi.

*
Pierwsze pytanie, jakie nasunęło się zmęczonemu Łowcy, kiedy tylko wyszedł na zewnątrz, dotyczyło kierunku, w jakim powinien się teraz udać. Był piekielnie zmęczony i nawet jeżeli lata praktyk pomogły mu utrzymać się na nogach sporo czasu, to od ostatniego snu wybił kilka wampirów, rozmawiał z Anielą, dokonał przełomowych odkryć poprzez Idalię i stoczył walkę z demonem, teraz zaś musiał pomyśleć, gdzie też powinien się udać. A myślenie w ogóle mu nie szło.
Norbert westchnął, zdając sobie sprawę, że nie wie zupełnie co robić. Postanowił więc najpierw odwiedzić Powązki – na tamtejszej nekropolii wszystkiego można się było dowiedzieć.
Gdy dotarł na cmentarz zaczynało świtać. Powiódł zmęczonym wzrokiem po znajomych nagrobkach i westchnął ze znudzeniem. Jeżeli w najbliższym czasie miałby umrzeć, na pewno nie chciał zostać pochowanym. W końcu nic dobrego z grzebania w ziemi nie mogło wyniknąć – jak nawet nie obudzi się jako jeden z tych bezmózgich wampirów, czy strzyg, to sama myśl, że miałby leżeć wśród innych nieboszczyków, a co niedziela ktoś kładłby na jego brzuchu kwiaty, napawała go czystym obrzydzeniem.
W sumie ciekawe, jak inni zareagowaliby na jego śmierć. Dziadek najpewniej nazwałby go skończonym idiotą, skoro dał się zabić, chociaż w głębi duszy żałowałby wnuczka. Matka i ojciec przyjechaliby pewnie na pogrzeb, oczywiście całkiem zapłakani i skruszeni, a potem wrócili do siebie i żyli jak dawniej. Pewnie jedyną osobą, która naprawdę by go żałowała, byłaby Alina.
Norbert pokręcił głową, zupełnie zdziwiony krążącymi po jego głowie myślami. Ale wiedział, że powinien uratować biedną wiedźmę, żeby ktokolwiek szczerze załkał nad jego grobem. Zmęczony, śpiący i poirytowany Łowca miał tylko taką motywację, żeby nie olać całej roboty i nie iść spać. Choć z drugiej strony może i przydałoby się ocalić kilka innych istnień, które niewątpliwie zginą, jeżeli Wybrani doprowadzą swój niecny plan do końca.
- Puk, puk, kontrola – mruknął chłopak, wywarzając kopniakiem drzwi do przestronnej krypty, w której mieszkała jedyna osoba, którą aktualnie Łowca podejrzewał o przynależność do Wybranych. Zaskoczona upiorzyca przerwała czesanie długich, i tak splątanych kudłów i spojrzała na Norberta czerwonymi oczami.
- Co jest?! – rzuciła wściekle, rzucając się w jego stronę. Mimo okropnego niewyspania, chłopak nie tracił swoich zdolności, nabywanych przez lata, więc jednym ruchem powalił wampirzycę, która dopiero z zimnej podłogi krypty zorientowała się z kim ma do czynienia.
- Zła odpowiedź, a pytanie brzmi – gdzie czarownica? – zapytał, niechętnie nachylając się nad przygwożdżoną do posadzki upiorzycą. Blada skóra, poplątane kudły i przekrwione oczy napawały Łowcę obrzydzeniem za każdym razem, jak musiał zbliżać się do wampira.
- Jaka czarownica? – zapytała upiorzyca, jednak już mniej pewnie niż ostatnio. Możliwe, że będąc uwięziona z Łowcą, w dodatku leżąc na podłodze, mogła czuć się dość niekomfortowo. Norbert łypnął tylko na swoją ofiarę i westchnął poirytowany.
- Naprawdę, nie mam czasu, Marcelino – powiedział powoli. – Spieszy mi się, muszę jeszcze zrobić mały porządek z tą waszą organizacją oszołomionych upiorków, więc proszę ładnie odpowiedzieć – gdzie czarownica?
W mało rozumnych oczach wampirzycy zobaczył błysk zrozumienia. Czyli coś wiedziała. Chłopak przekręcił głowę, po czym niby od niechcenia wyjął długi, osikowy kołek, zaostrzony na końcu i zaczął się nim bawić.
- Naprawdę, Marcelino, nie sądzę byś chciała, żeby dzień twojej egzekucji nadszedł już dzisiaj. A ja nie jestem w humorze na głupie zabawy, więc liczę na twoją ścisłą współpracę. Pogadamy? – zapytał, jednak mimo wyrazu przerażenia, jaki odrysował się na twarzy wampirzycy, ta odwróciła wzrok, byle nie patrzeć na narzędzie śmierci trzymane w dłoni chłopaka.
- Marcelino, naprawdę, spodziewałbym się po tobie wszystkiego, ale nie tego… - westchnął rozczarowany chłopak. Jeżeli zabije upiorzycę teraz, nie wyciągając od niej żadnych sensownych informacji, nie będzie miał się już gdzie podziać, a czasu było coraz mniej.
- Nie lubię torturować takich porządnych wampirów – rzucił oschle Norbert. Oczywiście żadnego wampira nigdy by nie nazwał porządnym, co nie zmieniało faktu, że musiał grać, aby ta durna strzyga zdradziła mu cokolwiek, dotyczącego sprawy Aliny. Mocniej więc przycisnął stopą obezwładnioną Marcelinę i kładąc obok niej kołek, zapytał, przysięgając sobie, że na spokojnie pyta ostatni raz:
- Gdzie są Wybrani i czarownica?
Strzyga pokazała długie, białe kły i warknęła dziko.
- Teraz to za późno, żeby udawać groźną – powiedział Norbert, jednocześnie wyjmując ostatnią butelkę wody święconej. Trzeba będzie w najbliższym czasie zapewnić sobie zapas.
- A kto prośby nie posłucha… - zaczął deklamować znane wersy utworu Mickiewicza, odkręcając butelkę z płynem. Kiedy pierwsze krople dotknęły skór wampirzycy, po cmentarzu rozbiegł się nienaturalny i przerażający wrzask. Rana po wypalonej tkance sięgała od prawego policzka, aż po niemal same oko kobiety. Zaczęła mocniej wierzgać się, chcąc uciec przed Łowcą, jednak Norbert niewzruszenie trzymał stopę na jej klatce piersiowej.
- Wiesz, zawsze mnie zastanawiało o co chodzi z tą wodą święconą… - powiedział z zastanowieniem przyglądając się butelce. Nie miał zbyt wielu osób, z którymi mógłby porozmawiać na co dzień, więc lubił czasem uciąć sobie pogawędkę z ofiarą. – Bo w gruncie rzeczy jestem ateistą – kontynuował swój monolog – nie mam zwyczaju wierzyć w rzeczy, których istnienia nie mogę udowodnić. Wiesz, w moim fachu zbytnia łatwowierność nie jest zbyt dobrze widziana, zaś z drugiej strony za duży dystans do wszystkiego, co nienaturalne jest jeszcze gorszy. – Chłopak przygniótł wampirzycę, na co ta jęknęła niespokojnie. – Na przykład takie wampiry – mówił, – od dziecka mam z wami kontakt, w końcu okazało się, że wydajecie się bardziej pasować do tego świata niż niektórzy ludzie. Zmartwychwstania, zmienianie postaci, czary, demony, utopce, duchy… - wymieniał znudzonym głosem, grzebiąc w kieszeni. – Wszystko to sprawiło, że coraz bardziej przestaję wierzyć, że w ogóle może być ktoś nad tym wszystkim. Że świat nie toczy się własnymi prawami. – Chłopak wyciągnął w końcu flakonik z błyszczącym proszkiem. – Albo takie srebro – nasypał trochę na dłoń. – Piekielnie was boli, jak go chociaż dotkniecie, prawda? – spytał retorycznie. – To jeszcze da się zrozumieć, nawet kiedyś ktoś próbował zrobić badania składu chemicznego skóry wampira i jej reakcji na związki srebra. Dziwne, zginął podczas swoich badań w niewyjaśnionych okolicznościach… Ale ta woda święcona, krucyfiksy… - Norbert zdawał się być zupełnie zamyślony nad swoimi sprawami, kiedy dokładnie starał się odmierzyć idealną ilość srebrnych wiórków. – To co? Pogadamy? – zapytał pogodnie, nachylając się z wymuszonym uśmiechem nad wampirzycą.
Z gardła upiora znów wydobył się cichy warkot. Chłopak westchnął.
- Małomówna jesteś, Marcelino. Naprawdę nie mam czasu, a już się trochę zasiedziałem. To pewnie przez tę twoją piekielną gościnność. No, ale przejdźmy do rzeczy – pokazał bliżej srebrne wiórki, by wampirzyca mogła przyjrzeć się, jak błyszczą w świetle księżyca. – Bardzo chciałbym zobaczyć jak je zżerasz, ale niestety, potrzebuję twoich informacji, więc język jeszcze ci się przyda. Ale jest już ciemno, więc nie masz czego oglądać oprócz mojej twarzy, a śmiem sądzić, że wolałabyś widzieć teraz cokolwiek innego, byle nie to. W tym wypadku mogę ci pójść na rękę. Więc rozmawiamy, czy ostatni raz spoglądasz na nocne i niebo i zajmujemy się tymi twoimi cudownymi oczami? – zapytał z zainteresowaniem przyglądając się przekrwionym gałkom Marceliny.
Wampirzyca zamarła, patrząc z przerażeniem, jak drobinki znienawidzonego metalu spadają na jej oczy. Norbert przytrzymał kobiecie głowę, żeby nie mogła jej odwrócić i z niesmakiem blokował jej kolejne próby ucieczki. Upiorzyca zamknęła oczy, jednak na niewiele się to zdało. Drobinki musnęły powieki potwora, wywołując kolejny, głośny krzyk torturowanej wampirzycy.
- Powiem! – zawołała głosem pełnym wściekłości i bólu, jakiego doznała. Kolejna osoba, która będzie życzyć śmierci biednemu Norbertowi. Jakaż strata.
- Powiesz? – spytał Łowca, jednym ruchem chowając flakonik ze srebrem. – I na co było to wszystko? – zapytał, jednak jego rozmówczyni była zbyt zajęta wiciem się z bólu i dotykaniem wypalonych powiek. – Nie rozcieraj, bo będzie boleć bardziej – rzucił pomocnie. Wampirzyca warknęła groźnie, ale zabrała dłonie od oczu. Wyglądała doprawdy żałośnie.
- Jak będziesz się ładnie zachowywać, to cię puszczę. A teraz powiedz, gdzie jest wiedźma – rzekł niecierpliwym tonem. Upiorzyca odsapnęła zmęczona i powiedziała:
- Czarownicę zabrali dziś wieczorem na stację. Podzieliliśmy się na dwie grupy – pierwsza ma pociąg do Krakowa za godzinę, druga dojeżdża jutro rano. O dwunastej jedziemy do Rumunii. Na wiedźmę rzucony jest urok, żeby nie mogła zdradzić, że coś jest nie tak – powiedziała szybko chrapliwym głosem, widać było, że ledwie powstrzymuje się przed wybuchem kolejnego skowytu.
Norbert zamyślił się. Mógł zdążyć, jednak miałby pewnie małe problemy z nabyciem biletów. Chłopak westchnął i zdjął stopę z wampirzycy. Ta szybko pobiegła, aby znaleźć coś na uśmierzenie bólu, więc nawet nie próbowała rzucić się na Łowcę. Norbert z tej okazji oczywiście skorzystał i bezszelestnie wycofał się z krypty. Mógł, oczywiście, wbić na pożegnanie kołek w serce wampirzycy, ale jakoś nie miał ochoty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Viy Curay
Shrek


Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 1914
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Samiec

PostWysłany: Sob 21:52, 09 Cze 2012 Temat postu:

"- Puk, puk, kontrola – mruknął chłopak, wywarzając kopniakiem drzwi"
Kocham ten kawałek. c:

Ogółem całe to opowiadanie wielbię i nawet jeśli wkradło się kilka niewielkich błędów, to w żadnym stopniu nie zaniża to oceny. Norbert jest po prostu świetny, aż miło czytać jego historię. x3



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk


Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Kryptona!
Płeć: Samiec

PostWysłany: Pią 19:00, 15 Cze 2012 Temat postu:

A zrobię kiedyś korektę własnych dzieł, to zobaczycie! x'3
A teraz wrzucam nową partię, tu chyba mi się urwała wena właśnie.
Akcja zaczyna się dokładnie w tym momencie, w którym skończył poprzedni fragmenciok.

Chłopak zamknął cicho wywarzone wcześniej drzwi i odwrócił się, w celu oddalenia się na dworzec. Jednak za jego plecami ktoś stał i to ktoś, kogo jak zwykle się nie spodziewał.
- Co ty tu…? – wydukał, widząc wyraźnie niezadowoloną Idalię, zagradzającą mu drogę. Dziewczyna przewróciła oczami, spoglądając niechętnie na Łowcę.
- Nareszcie – powiedziała. – Szukam cię od godziny z nowymi informacjami, ale ty oczywiście już musiałeś zacząć działać na własną rękę. Byłam w twoim domu, ale dowiedziałam się tam, że wybyłeś, w celu ocalenia swojej panienki bez żadnego planu i wiadomości. Doprawdy, heros z ciebie – rzuciła z prędkością karabinu maszynowego. – Chciałam tylko panu wspomnieć, że pan niepotrzebnie zawracał głowę Marcelinie, bo ja to wszystko już wiem i jeżeli się nie pospieszysz, nie zdążysz zająć dobrego miejsca w wagonie – powiedziała, podając Norbertowi zwitek jakiegoś papieru. Papier okazał się biletem na pociąg, czego chłopak zresztą już się spodziewał. Zwinął kartkę, westchnął, spojrzał na zmiennokształtną i bardzo niezadowolonym głosem powiedział:
- Ty chyba naprawdę chcesz umrzeć.
Idalia jedynie wzruszyła ramionami i bez słowa zaczęła kierować się w stronę przystanku. Do Dworca Centralnego podjechali sobie autobusem. Mieli dzięki temu czas, żeby przebadać sytuację. Wykorzystując wszystkie znane sobie sztuki kamuflażu, Łowca i zmiennokształtna ustalili, że wrogów jest około dziesięciorga, a Aliny pilnuje trójka z nich. Reszta porozsadzana jest po pociągu, prawdopodobnie w celu zbierania informacji i likwidowania wszystkiego, co mogło im przeszkodzić w misji.
Kiedy nadeszła w końcu godzina odjazdu, Norbert i Idalia wkroczyli do pociągu, gdzie zajęli przedział wraz z pewną panią z dzieckiem i śpiącym przy oknie staruszkiem. Idealne, mało podejrzane towarzystwo. Wkrótce pociąg ruszył, dziewczyna wyjęła z torby jakieś babskie pismo, a Łowca w końcu zapadł w upragnioną drzemkę. Cóż, nie ufał zmiennokształtnej, ale wierzył, że te dwie godziny snu przyniosą jakiekolwiek pozytywne skutki, gotów był więc podjąć odpowiednie ryzyko.
Norbert nie pamiętał, co dokładnie mu się śniło, niemniej obudził się w znacznie lepszym humorze, niż był wcześniej. Idalia siedziała obok i wpatrywała się w widoki za oknem. Matka z dzieckiem gdzieś zniknęła, natomiast staruszek jak spał, tak spał, jedynie wydobywające się co jakiś czas z jego gardła, miarowe chrapnięcia były znakiem na to, że jeszcze żyje. Widząc, że Norbert otworzył oczy, Idalia wyraźnie się ożywiła. Najpewniej brakowało jej towarzystwa podczas nudnej podróży. Chłopak nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak cieszy się na widok osoby, która groziła jej śmiercią zaledwie kilka miesięcy temu i wcale tych gróźb nie odwołała.
- Dlaczego to robisz? – zapytał Łowca, patrząc przenikliwym spojrzeniem w oczy zmiennokształtnej. Wyraźnie zachmurzyła się, słysząc te słowa, jednak Norbertowi w tej chwili zależało tylko na zdobyciu informacji, niespecjalnie chciał utrzymywać pozytywne stosunki z członkinią Podziemia.
- Mam swoje powody – odparła niechętnie. – I bynajmniej nie chodzi tu o ciebie – dodała, mrużąc oczy. Norbertowi taka myśl nawet do głowy nie przyszła, jednak uśmiechnął się bezwolnie i postanowił podczas tej podróży zaczerpnąć trochę rozrywki.
- Ach, tak? Dlaczego więc właśnie mnie wybrałaś, żeby przekazać swoje nowinki? Myślałem, że moje ostrzeżenie było wystarczająco skuteczne, żeby mieć cię z głowy na resztę mego marnego życia – powiedział, a jego oczy wpatrywały się w Idalię intensywnym, choć nieco rozbawionym spojrzeniem.
- Widzę, żeś się zrobił strasznie rozmowny po tej drzemce, Norbercie – prychnęła zirytowana zmiennokształtna. – A jeżeli wskażesz mi w pobliżu jakiegokolwiek innego Łowcę, który raczy mi pomóc, z największą chęcią się do niego udam – dodała, ponownie zatapiając się w swoim babskim pisemku. Chłopak nie wiedział co takiego może wyczytać z tekstu trzymanego do góry nogami, jednak nie odzywał się już, wiedząc, że dziewczyna prawdopodobnie i tak już się do niego nie odezwie. Wilkołaki były strasznie obrażalskie. Zwłaszcza młode samice. Niesamowicie czułe pod każdym względem.
Udało im się w końcu dojechać na miejsce. Norbert nie przepadał za Krakowem. Kiedyś miał tutaj bardzo nudną i nieopłacalną misję, podczas której padło podejrzenie na przebywanie gdzieś w okolicach miasta dorosłego smoka. Łowca szczerze w to wątpił, wiedział bowiem, że smoki występują bardzo rzadko w Europie. Wyjątkiem były te węgierskie i tak nieliczne gatunki oraz parę okazów mieszkających w Walii. Smoki częściej pojawiały się w niezbyt zaludnionych terenach Chin czy Mongolii, jak również w paru miejscach Afryki, choć te niezbyt przypominały tradycyjne wyobrażenie jaszczurowatego słowa ze skrzydłami, ziejącego ogniem. Jednak jego obowiązkiem było rzecz jasna sprawdzenie okolicy, przy czym namęczył się niesamowicie z pewnym klanem podziemnych gnomów, jednak za tę robotę nikt mu oczywiście nie zapłacił.
Na stacji wypatrywali wytrwale członków stowarzyszenia. Zebrali się w grupę i poszli przed siebie. Ponownie zdając się na swoje zdolności kamuflażu, dwójka bohaterów tego świata udała się w krok za nimi. Wybrani zostawili bagaże w przechowalni i rozeszli się po mieście. Alina była pilnowana przez czarnowłosą kobietę o niezwykłej urodzie, ubranej w długi płaszcz z kapturem na głowie. Kapłanka uważnie przyglądała się wszystkim przechodzącym, nim ruszyła, prowadząc chwiejnie podążającą za nią czarownicę.
Alina nie wyglądała najlepiej. Miała białą skórę, zwykle rozczochrane, długie włosy koloru marchwi ktoś splótł jej w warkocz. Na sobie miała niepasujące ubrania, także pewnie wybrane przez kogoś z klanu. Na twarzy nie było uśmiechu, a oczy patrzyły nierozumnie przed siebie, zapewne nawet nie rozróżniając obrazów, które do nich docierały.
Czar, który został rzucony na wiedźmę, musiał być niezwykle mocny, biorąc pod uwagę tarczę ochronną, jaką od urodzenia miała każda czarownica. Próba odbicia jej zapewne zakończyłaby się porażką, bo teraz Alina musiała być posłuszna osobie, która miała nad nią kontrolę, więc sama pewnie usiłowałaby powstrzymać Łowcę przed pokrzyżowaniem planów Wybranych. Osobą tą niewątpliwa była owa kapłanka, prowadząca nad wyraz spokojną czarownicę przed siebie. Moc kapłanek była inna od mocy wiedźm, większość siły czerpały z natury, używając zupełnie innych sentencji – ich zaklęcia pochodziły z języka elfów, podczas gdy czarownice używały słów pochodzących z przeróżnych, jednak ludzkich cywilizacji.
Norbert wskazał porozumiewawczo na Alinę, Idalia zaś kiwnęła głową. Żadne z nich nie miało pojęcia, jak przywrócić wiedźmie zdolność samodzielnego myślenia, Norbert jednak już od dłuższego czasu nie tym zawracał sobie głowę. Jego wzrok skupiony był na kapłance, która powolnym krokiem przemierzała ulice miasta, co chwilę obdarzana zdziwionymi spojrzeniami przechodniów. Jej szata mogła przykuwać uwagę, jednak kapłani rzadko kiedy zmieniali swoje ubrania na te bardziej ludzkie.
Łowca i zmiennokształtna ruszyli za swym celem, starając się wyglądać jak najbardziej normalnie. W pełni skupiony na pracy chłopak, dopiero po chwili zauważył, że Idalia coś do niego mówi i wygląda już na bardzo zdenerwowaną brakiem zainteresowania Norberta.
- Co? – spytał Łowca, przenosząc wzrok na dziewczynę.
- Głodna jestem – odpowiedziała wolno, patrząc na mijane sklepy i kawiarnie. – Kup mi coś – dodała, jasno przekazując Łowcy, że nie posiada przy sobie żadnych środków płatniczych. – Ja ci kupiłam bilety. Teraz chcę batona.
Poirytowany Łowca skręcił do pierwszego lepszego sklepiku i wyciągnął z kieszeni drobne. Miał przynajmniej nadzieję, że zapchana Idalia nie będzie się odzywać przez jakiś czas, co znacznie ułatwi mu dalszą robotę.
Właśnie miał wydać znalezione pieniądze na dwa przepełnione karmelem i czekoladą słodycze, kiedy do jego uszu dobiegł dialog, prowadzony przez dwie osoby stojące za półką z napojami.
- Marcelina wszystko wygadała, jak znam nasze szczęście, to ten skurwiel gdzieś tu jest. W każdym razie zrobi wszystko, żeby zdążyć na dzisiejszy pociąg – szeptem powiedział jakiś niski, cichy głos.
- No to niech sobie zdąża! – odezwała się wysokim tonem jakaś kobieta. – Tamara ma pełną władzę nad tą wiedźmą, więc nawet jeżeli jest w tym mieście, to nie da rady jej odbić. Chyba, że wpadnie na to, żeby zabrać ze sobą kwiat paproci i przygotować z niego odpowiedni wywar! – zawołała, nie zdając sobie sprawy, że stojący obok Łowca uśmiecha się z zadowoleniem.
- Nie wpadnie, ale zamknij się, tak na w razie czego – odpowiedział poirytowany głos, zmierzając w stronę podsłuchującego Norberta. Ten szybko zapłacił i wymknął się ze sklepu.
Idalia siedziała na ławce, obserwując dwa gołębie z wyraźnym zainteresowaniem. Chłopak czuł, że jeszcze chwila, a rzuci się na biedne ptaki i je pogoni. Dziwne psie instynkty. Norbert zawsze wolał koty, przynajmniej pod tym względem były normalniejsze. Chociaż kotołaki były zwykle egoistyczne i wredne.
- Masz – powiedział, dając zmiennokształtnej zakupione pożywienie. – A teraz powiedz mi, gdzie tu można znaleźć kwiat paproci – polecił. Idalia, która zdążyła już wpakować sobie do ust pół batonika, spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- To tutaj nie rośnie – wysepleniła, przeżuwając czekoladę. – A nawet jeśli to jest niesamowicie rzadkie i kwitnie tylko w Noc Świętojańską. Jak potrzebujesz tego na teraz, to musisz szukać albo u magów, albo smoków. Ci pierwsi raczej ci nie pomogą, a drugich u nas nie spotkasz. A co, chcesz wyleczyć wrzody? – zapytała, połykając batona.
- Tym odczarujemy Alinę. Nie będzie się trzeba męczyć z kapłanką. Zwłaszcza, że nie wygląda na tak chętną do współpracy jak Marcelina. – Powiedział, na co Idalia prychnęła, przez co kawałki czekolady ozdobiły dodatkowo chodnik.
- Kwiat paproci znajdziesz tam gdzie smoki – wybełkotała. – One z tego robią jakieś mikstury, więc wiesz jak to ze smokami – stoczysz bój albo odpowiesz na zagadkę i będą twoje – poradziła. Norbert bezwiednie powiódł dłonią po schowanym pod kurtką, posrebrzanym sztylecie. Widząc ten gest kątem oka, zmiennokształtna przewróciła ostentacyjnie oczami.
- Praca umysłowa to nie twoja mocna strona, co? – zapytała zgryźliwie, na co Łowca odpowiedział jej pełnym wyrzutu spojrzeniem.
- Do odjazdu pociągu jeszcze parę godzin – powiedziała dziewczyna, zaś ton jej głosu wyraźnie złagodniał. – Nie wiem, co masz zamiar robić w tym czasie, ale może skoczymy do kina, czy coś?... – zapytała, intensywnie wpatrując się w swoje stopy, jakby nagle stały się najbardziej interesującą rzeczą pod słońcem.
Chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem, jednak odpowiedział dopiero po chwili:
- Muszę uzupełnić parę drobiazgów z mojego arsenału, zanim wyjedziemy – zmrużył oczy, próbując odgadnąć wyraz twarzy Idalii. – Ale jak chcesz, możesz robić co ci się podoba – wzruszył ramionami. Nawet, jeżeli zmiennokształtna by go nie irytowała tak, jak to robiła od dłuższego czasu, wolał załatwiać swoje zawodowe sprawy na osobności, bez zbędnego ryzyka zdradzenia tajemnic niepożądanym osobom.
- Dobra, spoko. Spotkajmy się godzinę przed wyjazdem tam – wskazała sztywno wyciągniętą ręką na tętniącą życiem kawiarenkę naprzeciw rynku. – Nie spóźnij się – dodała, wsadzając dłonie do kieszeni, po czym odeszła szybkim krokiem, pozostawiając nieco rozkojarzonego Norberta samego.
Chłopak jednak zaraz także oddalił się, w stronę najbliższego kościoła. Po drodze próbował zinterpretować specyficzne zachowanie Idalii, stwierdził jednak, że pomimo niezwykłej zdolności dedukcji, zrozumienie dziewczyn nadal pozostanie dla niego niedostępne. Czy to dziewczyn wampirów, wilkołaków, zjaw, strzyg, czarownic, kapłanek, kotołaków, driad, wróżek, mawek, rusałek, wodników czy choćby ludzkich kobiet. Nie przyszło mu też związać się z żadną panną od przeszło pół roku, a poprzedni związek ciężko było nazwać udanym. Jak mógł posiadać partnerkę przy swojej pracy, która polegała głównie na znikaniu na całe dnie i noce, błąkaniu się po cmentarzach i narażaniu życia dla dobra ludzkości? Było to raczej absurdalne, jednak chcąc nie chcąc, Łowca odkrył kolejną rzecz, którą różnił się od przeciętnego społeczeństwa.
Burzliwe rozmyślania Norberta, typowe dla wieku późnego dojrzewania musiały zostać chwilowo przerwane, bowiem Łowca dotarł do kościoła. Był ateistą, jednak w każdym miejscu sakralnym musiał znaleźć to, czego potrzebował.
Szczęśliwie, świątynia była aktualnie pusta. Chłopak podszedł do jedynego obecnego tu mężczyzny – księdza. Był dość młody, jednak Łowca miał nadzieję, że w szczegóły cechu Norberta został już wprowadzony. Krótka, acz treściwa wymiana zdań wystarczyła, by przekonać się, że w istocie, ksiądz dobrze wiedział po co przybył chłopak.
Wyglądał na zestresowanego wizytą Łowcy, ale spojrzenie miał dość miłe. Pospiesznie zamknął drzwi kościoła i poprowadził chłopaka w stronę ukrytych pod posadzką schodów. Pomieszczenie pod podłogą było niewielkie, pachniało starością, jednak nie było wilgotne. To dobrze, wilgoć okropnie działa na niektóre substancje potrzebne do walki z upiorami.
Ksiądz po kolei wyjmował kolejne klucze, w końcu otworzył ostatni zamek ciężkiej, żelaznej skrzyni i wyjął z niej jeszcze jedną, drewnianą, którą postawił na wieku tej pierwszej.
- Co dokładnie potrzeba? – zapytał, chcąc prawdopodobnie sprawić wrażenie profesjonalisty, jednak drżenie rąk zdradziło, że pewnie nigdy nie wierzył w potwory, a przynajmniej miał nadzieję, że na jego zmianie żaden Łowca się po sprzęt nie zjawi. Ponadto spojrzenie mówiło, że niespecjalnie zna się na sprzęcie schowanym w skrzyni.
- Wodę święconą, opiłki srebra i krew… - jedno spojrzenie na minę księdza wystarczyło, aby stwierdzić, że sama świadomość trzymania podobnych rzeczy w kościele go przerażała - …dziewiczą. No i kilka innych drobiazgów. – Dokończył chłopak, na co twarz mężczyzny zbladła jeszcze bardziej.
- Krwi nie mamy – odpowiedział, przeszukując dokładnie skrzynkę i wyjmując inne wymienione przedmioty.
- Trudno, będę musiał sam sobie załatwić. – Powiedział Norbert, wyjmując swój posrebrzany sztylet. Widząc minę księdza, któremu niewiele brakowało do całkowitego omdlenia dodał szybko – Humanitarnie, oczywiście – sądząc jednak po postawie kaznodziei niewiele go było w stanie przekonać. – Smoki tylko tak można zwabić – powiedział, w celu wyjaśnienia, ale tylko pogorszył sytuację. Postanowił więc już nic nie mówić, zabrał jedynie rzeczy do plecaka i już miał wychodzić, gdy jego oczom ukazał się przedmiot wiszący na ścianie. Długi, zgrabny miecz, o połyskującej w świetle pochodni, srebrnej klindze, pozbawiony jakichkolwiek ozdób, prócz ledwie widocznego napisu „Vivere militarie est”.
- Życie jest walką… - powiedział chłopak, uważnie przyglądając się broni.
- To… to… - zaczął cicho ksiądz, jednak Łowca mu przerwał.
- Wiem, co to jest… - powiedział z uśmiechem, obserwując miecz spod zmrużonych oczu. Jednak nie odważył się go dotknąć. – Ultor, mściciel. Narzędzie, które nosi na sobie krew wielu potworów, niezwyciężona broń najzdolniejszych Łowców, jakich nosiła ziemia… Tutaj? – spojrzał badawczo na księdza.
- Jaa… nic nie wiem. Tylko mam pilnować, żeby… Nikt nic nie zrobił, ale Łowcą mam ufać, bo… podobno nic nie zrobicie – wyjąkał.
- Tak, nie zrobimy. Zbyt dużym szacunkiem ponoć darzymy ten miecz, aby go chociaż tknąć… Cóż, o ile ktoś jest wychowany na morałach wszystkich Łowców. Ja raczej nie jestem – skrzywił się. - Proszę się nie bać. Raczej nieprędko odwiedzi was ktoś podobny. Niewielu nas zostało, tak jak niewiele jest już upiorów – uśmiechnął się. Stwierdził, że dalsze straszenie księdza jest już zbędne i szybko usunął się ze świątyni. Teraz miał już wszystko i był gotów do drogi. Jednak zostało jeszcze dużo czasu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kalina
Demon


Dołączył: 25 Gru 2011
Posty: 1982
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skądinąd!
Płeć: Samica

PostWysłany: Śro 16:19, 27 Cze 2012 Temat postu:

Niochochocho, nowy prodżekt Samula wkaracza do akcji. :3

1. [link widoczny dla zalogowanych] - czyli moje dwie ulubione postaci z Naruto. Razem. Na jednym zdjęciu. Z moim osłem. :3
    Deidara: Sasori no danna! Ujarzmiłem tego potwora! Jesteś ze mnie dumny?
    Sasori: Jak my się tu znaleźliśmy?...

Sam Deidara: [link widoczny dla zalogowanych]

2. [link widoczny dla zalogowanych] - zatrudniłam do tego zdjęcia mojego kota jako modelkę. x3
    Deidara: Chodź, Tobi. Zostaw tego wielkiego kota, mamy misję do wypełnienia!
    Tobi: Och... Kotek. <3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kain
Wampir


Dołączył: 04 Sie 2009
Posty: 1765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ściany. ._.
Płeć: Samiec

PostWysłany: Czw 17:59, 28 Cze 2012 Temat postu:

Jezu *-* to mi przypomina sceny z wolvrpg, jak niekiedy mój Tobiasz dziergał wrogom szaliki zamknięty w ich lochach. Dziwne wspomnienia XD A prace są super, więcej Tobiasza :3

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk


Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Kryptona!
Płeć: Samiec

PostWysłany: Czw 18:04, 28 Cze 2012 Temat postu:

Niach, robię akurat scenkę Itachi i Kisame. x3
Tylko jednego będę musiała niestety utopić. Kisame utopię, Itachi za ładnie wyszedł. :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Taidara
Dorosły


Dołączył: 21 Cze 2012
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samiec

PostWysłany: Czw 18:16, 28 Cze 2012 Temat postu:

Drugi Dei zdecydowanie fajniejszy. :'3
No i jest Sasek, lubimy Saska.

Fajne, fajne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk


Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Kryptona!
Płeć: Samiec

PostWysłany: Czw 18:18, 28 Cze 2012 Temat postu:

Jak Ty potrafisz ubrać wszystko w proste słowa *wzrusz, wzrusz*
I dziękuję za uznanie. :3

Będzie jeszcze Pein i Konan i inni. Całe małe Akatsuki sobie zrobię, a co! xd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xerri
Wojownik


Dołączył: 23 Kwi 2012
Posty: 1441
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Czw 19:55, 28 Cze 2012 Temat postu:

Obrazki i wiersze masz po prostu boskie! Pisz i rysuj dalej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk


Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Kryptona!
Płeć: Samiec

PostWysłany: Wto 15:28, 10 Lip 2012 Temat postu:

*Rysunek jest na samym dole posta, teraz wystąpi nawijka nie wiadomo o czym Pani Ałtorki*

Jak zobaczyłam tę scenę musiałam ją narysować. *^*
Niemalże się wtedy rozpłakałam, bo głupi Saske zabił wspaniałego Itachiego, który jest wspaniały, w przeciwieństwie do głupiego Saske. No, to tyle na temat genezy powstania. Przejdźmy teraz do innych kwestii.

Na ten przykład, że coś tu zwaliłam i Itachi wygląda nadzwyczajnie nieumierająco. A wszak obrazek nosi tytuł "OSTATNI UŚMIECH", więc powinno po nim coś widać. Że na przykład stoczył przed chwilą długą walkę z własnym bratem, który był żądny zemsty za to, że niegdyś Itachi zamordował całą ich rodzinę.

Następnie - kredki. Denerwują mnie te moje nowe, nie umiem się nimi sprawnie posługiwać. Ale, żeby nie było, że złej baletnicy, etc, kończę temat.

Punkt kolejny - SKANER. Jeżeli nie zauważacie niezwykłej jakości tego obrazka, to zauważcie i wiedzcie, że wszystko dzięki SKANEROWI (ze względu na szacunek, jakim go darzę, piszę całość wielkimi literami). SKANER ma wprawdzie ze sto lat i porusza się z prędkością żółwia, ale i tak czuję się wspaniale, że tata dopuścił mnie do jakiekolwiek sprzętu elektronicznego (o drukarce na razie mogę zapomnieć, nie mam szans, ale SKANER to początek...).

Part ostatni - dlaczego tło jest niebieskie? Bo tak.

A oto i właśnie rysunek - [link widoczny dla zalogowanych]

PS. Jak mój tata go zeskanował (jeszcze nie mogę sama dotykać SKANERA, bo pewnie zepsuję), to spytał, czy mu warga krwawi. Boże, tato, on umiera. D:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alphonse
Młode


Dołączył: 10 Lip 2012
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samiec

PostWysłany: Wto 15:36, 10 Lip 2012 Temat postu:

Lubię to.
Itachi jest lepszy od Sasuke (Saske? x3 Podoba mi się) w stu procentach, bo ma fajniejsze oczy (mówię o Mangokyou, nie żeby coś), a Sas(u)ke to kogut.

A co do rysunku - Boże, jaki wspaniały SKANER. Obrazek też jest świetny. Ale może powinnaś uwalić krwią jego twarz, to by wyglądał na bardziej umierającego. Przemyśl to. x3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk


Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Kryptona!
Płeć: Samiec

PostWysłany: Wto 20:14, 10 Lip 2012 Temat postu:

... Nie śmiałabym splamić szkarłatną posoką, boskiego lica Łasicy.
Bo jest taki piękny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stille
Wojownik


Dołączył: 03 Lut 2011
Posty: 1673
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Znikąd.
Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 14:18, 14 Lip 2012 Temat postu:

Sammy, twoje dzieła mnie dosłownie wchłaniają. Są takie... BOSKIE <3

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk


Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Kryptona!
Płeć: Samiec

PostWysłany: Śro 19:15, 25 Lip 2012 Temat postu:

Dzięki wielkie za oceny, a tymczasem...

[link widoczny dla zalogowanych] - No właśnie, zrobiłam coś, z czego jestem dumna, albowiem narysowałam własną postać. Może nie o tyle własną, co taką, która wizerunku określonego nie ma, więc to w pełni moja inwencja twórcza. Pozwoliłam sobie narysować Jashina (dla nieogarniętych w sprawach Naruto: Bóg, którego czcił Hidan - taki sympatyczny, nieśmiertelny gostek, który ciachał wszystkich kosą z trzema ostrzami, wyprawiał mroczne rytuały i wciąż się modlił, żeby Jashin był zadowolony i nadal utrzymywał go nieśmiertelnym. Ogólnie tenże bóg nakazywał wyznawcom siać zło i zniszczenie, czyli po staremu. W tle macie jego symbol, znajdziecie go też na większości mikrofali. x3), takie moje wyobrażenie tegoż bóstwa.

Wybaczcie jakość, bo przecież Wielmożny Padre nie udostępnia na dziś dzień SKANERA i muszę zdjęcie zrobić starą cyfrówką. I jak to stara cyfrówka - jakość zwalona, tym bardziej kolory. Bo w oryginale wygląda naprawdę fajnie (kolorystykę mam na myśli), nowe kredki, te rzeczy. Jak Padre da SKANERA to wstawię lepsiejszą wersję. c:

A poza tym tusz się rozwodnił i dziwnie pachnie, muszę kupić nowy.

Aha, no i jakby ktoś pytał - ta ręka, to jest oczywiście ręka Hidana, no bo kogo, jak ja tego człowieka kocham.

A kredka, którą zrobiłam Jashinowi włosy jest po prostu genialna! Srebrna, ma jakieś takie brokato-podobne coś, przez co efekt wyszedł zarąbiście (aparat rzecz jasna tego nie uchwycił, może SKANER da radę).

Nosz fak, jeszcze się lampa odbiła... Koszmar, jutro wkraczam do królestwa Padre i zażywam SKANERA, nawet jeżeli rozwścieczę bestię (czyt. Tatusia), musi być lepiej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anastasie
Dorosły


Dołączył: 29 Lip 2011
Posty: 1204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczne czeluści tęczy
Płeć: Samica

PostWysłany: Śro 19:26, 25 Lip 2012 Temat postu:

Cytat:
nawet jeżeli rozwścieczę bestię (czyt. Tatusia)


Aha x'3

Masz ładną kreskę, ale w oku odczuwam jakiś brak :c


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Samuerian
Latający Doświadczony Wilk


Dołączył: 30 Paź 2010
Posty: 5618
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Kryptona!
Płeć: Samiec

PostWysłany: Śro 19:28, 25 Lip 2012 Temat postu:

Mówię Wam, to przez te wyblakłe kolory. D:

Może jeszcze tło dorobię jakieś, żeby zajeżdżało epickością, ale to jutro. I wstawię ten skan, też jutro (Padre powiedział, że pozwoli, miejmy nadzieję, że zdania nie zmieni).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anastasie
Dorosły


Dołączył: 29 Lip 2011
Posty: 1204
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroczne czeluści tęczy
Płeć: Samica

PostWysłany: Śro 19:31, 25 Lip 2012 Temat postu:

O, to w takim razie, fajnie c: A mi na przykład skaner nie działa. .-.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Twórczość Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 5 z 8


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin