Świątynia Ognia.

Hono-no Ninetails Fox

Lis wyrzucił z gardła jeszcze jeden potok ognia, nim wreszcie skoczył ku wyjściu i, rozwalając wszystko po drodze, wybiegł z palącej się, zawalającej stopniowo świątyni. Będąc już na zewnątrz ryknął donośnie, jakby chcąc Krainie dać znać, iż wrócił były Opiekun, były więzień - a teraz wolna istota zrodzona z samego płomienia wszechświata.
Dziewięć ogonów przecięło powietrze ze świstem niczym bicze, sylwetka wielkiego lisa pochyliła się nisko nad ziemią - i suip. Hono-no dał długiego susa w przód, prosto przed siebie, radując z tego, iż ponownie jest w stanie używać własnych łap. Iż ponownie jest w stanie poruszać się całkowicie sam.
Głośny, basowy śmiech długo toczył się tą okolica, nim wreszcie umilkł; znikł jak ten, który go wydawał.

z.t.