Legowisko Desmonda

Szina

Wadera spała, jednak nie był to spokojny sen. Powieki jej drgał i zsunęłaa isę na ziemię.

Desmond

Des przytrzymał ją, oparł jej łap o swój grzbiet. On zapatrzył się przed siebie, myślac czy zrobił dobrze. Spojrzał na Szine.

Szina

Wadera przebudeziła się i z trudem otworzyła powieki. Ześlizgnęła się z Desa i położyła w jego legowisku.

Desmond

Des połozył się obok niej i zamknał oczy. Po chwili zmorzył go sen.

Szina

Wadera spała. Po około pół godzinie obódziła się i zastawszy śpiącego Desmonda usiadła obok czekając aż się się obudzi.

Desmond

Po chwili, otworzył oczy i usiadł. Patrzył na Szinę, machnął ogonem przecinając ze świstem powietrze.

Szina

Wadera uśmiechnęłą się.-Jak się czujesz?-Zapytała cicho. Teraz znów byli parą, a ona czuła się tak nieśmiało... .

Desmond

-lepiej- powiedział, patrząc na nią, machnął ogonem. Po chwili spuścił wzrok na ziemię.

Szina

Wadera milczał, bo nie wiedziała co powinna powiedzzieć. Uśmiechała się nieśmiało i patrzyła na basiora. Głowę miała nieco spuszczoną, więc oczy kierowała ku górze, a końcówka ogona "zamiatała" ziemię.

Desmond

Des westchnał patrząc w ziemię, po chwili zamknął oczy. Miotał ogonem podłogę, nie patrzył na Szine, po prostu nie mógł.

Szina

-Czemu na mnie nie patrzysz?-Zapytała cicho. Po chwili przypomniało się jej, że wataha ma niedokończone sprawy.-Musisz zebrać watahę, musimy dokończyć zebranie.

Desmond

Spojrzał na nią
-dobrze- powiedział cicho, potem powoli ruszył w stronę gdzie odbywaja się obrady.

z/t

Szina

Wadera wstała i szła tuż za basiorem. Po chwili przytuliła się do jego boku.