Forum O wilkach Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Biała Plaża

To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Morza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

lubisz jeździć nad morze ?
tak
85%
 85%  [ 86 ]
nie
14%
 14%  [ 15 ]
Wszystkich Głosów : 101

Autor Wiadomość
Obiekt #535
Młode


Dołączył: 31 Sty 2014
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:10, 19 Mar 2014 Temat postu:

Nie czuł się ani trochę super. Przekonany był, iż jest kompletnie zwyczajny. Jednak wciąż przed oczkami miał obraz Shaeery - niegdyś wilka, dzisiaj super-smoka. Może i przed nim jeszcze lepsze dni? Może i on się zmieni w super-rasę? Wróci potem do ludzi, żeby byli z niego dumni! Poruszył ponownie fioletowym ogonkiem, skinął niespiesznie czy wręcz anemicznie szczenięcym łebkiem, uważnym spojrzeniem błękitnych ocząt wodząc od kota, do wadery - i na odwrót. Ostatecznie jego spojrzenie spoczęło na pyszczku Rosemary.
- Ja moich rodziców nawet nie znam. Zanim mnie od nich oddzielono, nie zdążyłem nawet otworzyć oczek. Pamiętam tylko dotyk ciepłego futra mamy i jej zapach... - powiedział, westchnąwszy następnie krótko. Zapach rodzicielki, choć krótko go czuł i słabo, pozostanie zapamiętany do końca życia. W końcu to jedyne wspomnienie dotyczące wilczycy, która wydała go na świat. Zabawne, miał być introwertykiem i unikać kontaktów z innymi. Nie wychodzi, póki co. Za dużo mówi. Ale zwalmy na to, że spotkał interesującą samicę, o!
- Noc. Należę do Nocy. A Ty? - spytał, strzygąc lekko fioletowym uszkiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosemary
Młode


Dołączył: 07 Paź 2013
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Śro 12:31, 19 Mar 2014 Temat postu:

Wilczyca przegryzła wargę. Obiekt był taki sam... Ona od urodzenia wszystko miała. wie, że jej mamusia nazywa się Avalon, jej tata Sebastian, a on?
- Teraz, tutaj będzie tylko lepiej - Powiedziała wesoło machając ogonkiem.
Wilczyca powoli podeszła do tafli wody, grzebiąc wodą pod wodą. Co raz brała jakąś muszelkę, przyglądała jej się i odrzucała.
- Ja pochodzę, z watahy Wody - Powiedziała wyciągając kolejna muszelkę, lekko różowego koloru z fioletowymi kropkami i niebieskim połyskiem. Wilczyca uśmiechnęła się pod nosem i położyła obok siebie. Znów zaczęła grzebać w piachu.
- A wilki z watahy nocy, nie są złe? - Spytała wilczka spoglądając znów na facjatę wilczka zielonymi oczkami i uśmiechając się lekko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Obiekt #535
Młode


Dołączył: 31 Sty 2014
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 12:44, 19 Mar 2014 Temat postu:

Wataha Wody. Młodzian poruszył uchem i zaśmiał się serdecznie, krótko - lecz dźwięcznie. Jak to mają szczenięta w zwyczaju. Dopiero potem uczy się je, iż pewne zachowania (w tym głośny śmiech) nie zawsze są mile widziane na salonach.
- Widać, że Woda. Lubisz wodę, prawda? - spytał wesoło, podchodząc bliżej wody. Nie miał przecież pojęcia, iż tak wczesna pora nie sprzyja kąpielom. Zimna woda w połączeniu z nie za wysoką temperaturą powietrza może skończyć się zapaleniem płuc, nieprawdaż? Wpełzł do wody po same uszki, zabawnie wymachując łapkami. Nie potrafił pływać, nigdy wcześniej nie widział wody w innym wydaniu, aniżeli brudna ciecz w misce z tak zwanym 'piciem'. Jednak gdzieś tam podświadomie czuł, iż łapkami trzeba machać, by przetrwać w morzu. Niestety, uderzał kończynami nieskładnie i niezbyt sensownie, rozcinając taflę raz po raz. Fale uderzały w wilczka raz po raz, natrętnie spychając go na brzeg. Walczył. Pewnie gdyby wszedł głębiej i utracił kontakt z podłożem, skończyłoby się utopieniem. Jednak znał swoje zdolności i możliwości, więc nie ryzykował aż tak bardzo.
- Nie wiem, nie znam nikogo z Nocy. Ja po prostu uwielbiam księżyc i gwiazdy. Kocham nocne przechadzki. Słońce za mocno świeci w oczka i grzeje... - wyjaśnił, dając za wygraną. Żywioł wygrał. Zziajany wilczek otrzepał się z nadmiaru wody, wcześniej odsuwając od koleżanki (niekoniecznie od kota, który zawiadomił go o tym niezwykle głośnym i pełnym niezadowolenia parsknięciem, podskoczył jak oparzony i odsunął się bardziej w głąb lądu), po czym posadził mokry zadek na piachu. Kwestią chwili było, aż jego niewielkie ciałko zaczęło dygotać z zimna. Nie przyzna się. JEST SUPER. Nie może mu być zimno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosemary
Młode


Dołączył: 07 Paź 2013
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Śro 13:11, 19 Mar 2014 Temat postu:

Wilczyca uniosła łapę.
- Owszem, bardzo lubię wodę.- Powiedziała wyciągając śliczną zielona muszelkę o czarnym połysku. Zaczęła przyglądać się znalezisku. Nagle coś wyszło z muszli. Miało kilka nóżek i małe szczypce. Wilczyca wypuściła to COŚ i zaśmiała się. Krab spojrzał się widocznie niezadowolony na wilczycę i znikł wraz z pierwszą falą. Rosemary spojrzała na Obiekta który wszedł do wody i usilnie próbował pływać.
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł, na pływanie... Łapy, owszem ale nie całe ciało... - Powiedziała niepewnie ty samym przytakując na wypowiedź wilka na temat nocy i gwiazd.
- Możesz być potem chory...- Ostrzegła patrząc sę na dygoczące ciałko wilczka. Co ma robić? Wilczek się rozchoruje a ona nie wi jak mu pomóc... Że też nie ma żadnego kocyka a nie nic. Jak nazywały się te ciepłe miejsca bez wody? Tam wilczek mógłby szybko wyschnąć. Wilczyca zamknęła oczka... Jak to miejsce się nazywa?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Obiekt #535
Młode


Dołączył: 31 Sty 2014
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:35, 19 Mar 2014 Temat postu:

Chory? Młody samczyk słyszał już tego typu słowo w laboratorium. Kiedyś mówili tak o takim jednym wilczku, podobnym do Obiekcika. Potem on leżał, a oni wstrzyknęli mu coś do krwiobiegu, wsadzili do czarnego worka i już nigdy więcej go nie zobaczył. Skulił się w sobie, przytulił do siebie ogon, położył uszka i pochylił łebek.
- Chory? Wywiozą mnie w czarnym worku? - spytał, niemalże skrajnie przerażony. W jego oczkach stanęły słone łezki. Dygotał się nadal nieco, jednak już nie z samego chłodu, ale także ze strachu.

Błękitny kot strzeliłby właśnie wymownego facepalma, gdyby tylko potrafił. Niestety, i on nie był ni trochę super, zatem budowa jego łapek i stawów uniemożliwiała mu takie gesty. Przeciągnął się i podszedł w stronę wilczka. Był od niego większy, więc otulił jego grzbiet niczym duży, puszysty szalik.
- Szpokojnje, nikt Cię nie wywiesze w szadnym wohku. Bencież szdróf, szobaczysz - powiedział spokojnie, dość kojącym tonem.

Wilczkowi było już cieplej. Kociak odczuwał co prawda chłód bijący od wilczątka, niemniej nijak nie zamierzał odpuścić. Teraz przemoczony szczeniak był najważniejszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosemary
Młode


Dołączył: 07 Paź 2013
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Śro 13:49, 19 Mar 2014 Temat postu:

Wait... What? Worek? Czarny?
- Słucham? Co to worek? - Spojrzała się ze zdziwieniem na wilka.
To na pewno Potwór! Widząc przerażenie wilczka podeszła do niego.
- Obronię cię - Powiedział wypinając pierś i rozglądając się wokół. Nic nie widziała. To dziiwne. Spojrzała się na wilczka. Uśmiechnęła się pokrzepiająco i mrugając jednym okiem do Obiekta. Nie wiedząc za bardzo co robić, klepnęła go w ramię.
- Berek! - Powiedziała wystawiając język i odbiegając. Jej ogonem ślicznie podskakiwał na wietrze.
Biegnąc zanim odpychać się łapami od podłoża, podskakiwała do góry wykonując bardziej długi skok niż krok. Coś jak uciekające sarny. Biegnąc tak, oczywiście szybciej się męczyła ale kto się na to patrzy? Będąc kawałek już od wilka stanęła oddychając szybko z wystawionym, różowiutkim językiem.
Rosemary opadła na brzuszek a potem położyła się na plecki śmiejąc się wesoło.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rosemary dnia Śro 13:50, 19 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Obiekt #535
Młode


Dołączył: 31 Sty 2014
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 15:37, 20 Mar 2014 Temat postu:

Zaśmiał się krótko, kiedy samiczka pokazała, jak to gotowa jest wziąć na klatę ewentualny atak na osobę fioletoworóżowego, błękitnookiego, niewielkiego wilczątka. Oczywiście nie wyśmiał jej, a przeciwnie, w śmiechu tym czaiła się jakaś nutka wdzięczności czy niewypowiedziane wprost podziękowanie. Jego puszysty ogonek zamiatał nieco podłoże - na tyle, oczywiście, na ile zezwalała bliska obecność niebieskiego, nieco od niego większego, kota.
- No... worek... Worek to takie duże coś, do czego wkładają chorych. Bardzo chorych. Chorzy już potem z worka nie wychodzą, tylko idą w nim spać. I potem ludzie gdzieś ich wywożą - mówił powoli, marszcząc nieznacznie czoło, najwidoczniej mocno zadziwiony tym, iż Rosemary niewiele na ten temat wiedziała. No... worek to worek, widywał takie przynajmniej raz dziennie. Nie wszystkie eksperymenty są udane... Skoro sam 'Thor' posiadał numerek 535, przed nim było 534. A ilu było po nim? Ciężko stwierdzić. Większość z nich lądowała w worku. W sumie i on sam w takim się znalazł, niemniej dwunogi kompletnie się pomyliły co do oceny jego stanu. Przeżył. Nie miał pojęcia, iż etap 'jestem w worku' ma już zaliczony.
-Be... rek? - powtórzył bez zrozumienia, łapką delikatnie uderzając to samo miejsce, w które uderzyła go samiczka. Pacał się tak raz za razem, aż ostatecznie zaśmiał się i - nadal nie pojmując zasad zabawy - zaczął uderzać mocniej oraz rytmiczniej, za każdym razem rzucając radosne: "BEREK! BEREK!". Jak widać, samczyk miał własną definicję gry.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosemary
Młode


Dołączył: 07 Paź 2013
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Pią 11:35, 21 Mar 2014 Temat postu:

Wilczyca kiwnęła główką, ze zdziwieniem patrząc na szczeniaka.
- To nie tak! Nie bawiłeś się nigdy w berka? - Spytała wystraszona - Nie bawiłeś się z braćmi albo siostrami?
Siadła przyglądając się fioletowemu wilczkowi.
- W berku trzeba kogoś klepnąć i uciekać, a ta osoba która jest klepnięta goni drugą osobę aż jej nie klepnie - Powiedziała uśmiechając się. Czy dobrze wytłumaczyła? Spojrzała się pytająco na wilczka i na kota. Klapa. Chce się tutaj kogoś rozerwać, pobawić się i wszystko idzie w błoto. No trudno. Jeśli wilczek zrozumiał, można bawić się jeszcze raz, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Obiekt #535
Młode


Dołączył: 31 Sty 2014
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:11, 21 Mar 2014 Temat postu:

W odpowiedzi na pierwsze słowa samiczki pokręcił smętnie łebkiem. Bracia? Siostra? Co to? Nie posiadał ich lub nie miał o nich żadnego pojęcia. Kiedy siedzi się w klatce większość doby, nie ma żadnych szans by się pogonić - chyba, że pogonić własny ogonek a i przy tym obija się o kraty i ściany klitki. Spojrzał na samiczkę i uśmiechnął lekko w jej stronę, merdnąwszy zamaszyście puchatym ogonkiem.
- Nie znam braci ani sióstr. Nie wiem, czy w ogóle ich mam - powiedział spokojnie, przekręcając z zainteresowaniem fioletoworóżowy łebek. Błękitny kot odpoczywał, więc niech sobie leży w spokoju. Zaraz też zmarszczył nieco nosek, najpewniej poważnie się nad czymś zastanawiając. Po chwili zaś doskoczył do wilczycy i pacnął ją delikatnie łapką.
- Teraz Ty powinnaś mnie gonić? - zapytał, jakby chcąc się upewnić, czy na pewno dobrze wnioskuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosemary
Młode


Dołączył: 07 Paź 2013
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 14:26, 22 Mar 2014 Temat postu:

Wilczyca skuliła się lekko, a uszy położyła po sobie.
- Ja... Nie wiedziałam... Przepraszam - Powiedziała grzebiąc łapą w białym piasku. Paczałki wbiła w ziemię. Toż to straszne, nie mieć nikogo, z kim można by się bawić...
- Tak, teraz moja kolej, a ty musisz uciekać, żebym cię nie złapała - Powiedziała machając ogonkiem.
Szczerze mówiąc nie wyobrażała sobie życia, bez swojego braciszka Nataniela, bez niego, życie było by... smutne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Obiekt #535
Młode


Dołączył: 31 Sty 2014
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:40, 23 Mar 2014 Temat postu:

Na pierwsze słowa koleżanki pokręcił lekko fioletoworóżowym łebkiem.
- Nie szkodzi, nie miałaś prawa wiedzieć - rzekł pogodnie, by zastrzyc lekko uchem. Ona goni. Ona jest berkiem. A on jest?
- Skoro ten, co goni, jest berkiem, to kim jest ten, który ucieka? - spytał w momencie, kiedy każde inne szczenię najpewniej rzuciłoby się przed siebie z zamiarem ucieczki od berka. Może brak temu logiki, niemniej... użyszkodniczka nie przypomina sobie, by poznała choć jedno dziecko, które zawsze działało w pełni logicznie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Obiekt #535
Młode


Dołączył: 31 Sty 2014
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:36, 02 Kwi 2014 Temat postu:

Biedny wilczek nie mógł doczekać się jakiejkolwiek reakcji ze strony nowo poznanej koleżanki. Podczas kiedy błękitny kot nadal wylegiwał się w przyjemnie słońcem nagrzanym piasku łypiąc jeno okiem czujnym na wszystko wkoło, Obiekt #535 nie potrafił usiedzieć na pupie. Nie teraz, kiedy poznał nową, jakże pasjonującą oraz fascynującą, zabawę. W sumie... W sumie nawet nie tyle 'nową', co w ogóle 'pierwszą'. W laboratorium o zabawie nie było mowy, nie było z kim, nie było gdzie, do tego każdy zbędny (zdaniem ludzi) dźwięk kończył się krzykiem ze strony ubranych w białe, długie fartuchy ludzi. Jeśli same krzyki nie pomagały, różowe dwunogi posuwały się do innych kar: traktowanie prądem, bicie, odbieranie wody czy pożywienia, polewanie niektórych wodą, nielekkie pstrykanie w nos, szarpanie za uszy, ogon czy łapy, rzucanie w klatki przedmiotami... Laboranci nie należeli do ludzi spokojnych lub w jakimkolwiek stopniu zdolnych opanować gniew, należy im to przyznać. Dodatkowo narastająca frustracja z każdym kolejnym, chybionym eksperymentem wywoływała kolejne napady złości, fale szału i wiązanki niewybrednych określeń. Obiekt #535 powinien być przedstawicielem super-rasy, nad której stworzeniem pracowano od wielu dziesiątek lat, tymczasem okazał się - jak wszyscy poprzednicy - kompletnie nieodpowiadający jakimkolwiek standardom. Nie był silniejszy, nie był wytrzymalszy, nie miał lepszego słuchu ani węchu, nie miał skrzydeł ani macek... Słowem: zwyczajne, wilcze szczenię. Biedny fioletoworóżowy wilczek do dzisiaj się nie pozbierał, nie wyleczył z kompleksów, które przez kolejne dni narastały na tymże właśnie podłożu...
A teraz? Teraz nawet Rosemary przestała reagować. Nie chciała się już z nim bawić? Mały wilczek wbił mocno pazurki w jasny piach, zasypując tym samym znaczną część swoich niedużych nadal 'dłoni'. Zakładając, że obecnie i jego kudłaty zadek spoczywał na podłożu, uznajmy, iż puszysty, acz całkiem jeszcze szczupły ogonem zamiatał kolejne ziarna, które uparcie łapały się kolejnych kłaczków w jakże przyjemnym, fioletoworóżowym kolorze. Dlaczego nikt go nie lubił? Znalazła się jedna smoczyca, sympatyczna i przyjazna - ale ona z kolei bała się kota o oczętach niemal rubinowych. Trudno przyjaźnić się jednocześnie z dwoma istotami, które nie potrafią się dogadać i nie są do siebie w pełni przekonane? Kompleksy były silniejsze niźli chęć zabawy w berka z beżową samiczką, westchnął zatem ciężko. Berek? W berku się biega. Rose nie chce biegać z nim - pobiega sam. Dla kondycji. Może okaże się, iż jednak ma w sobie coś 'super'? Może Rosemary znowu go polubi, choć troszeczkę, tak aby - aby? Uśmiechnął się więc łobuzersko, nadymając nawet nieco policzki - i co z tego, że wyglądał jakoby żaba? On jej pokaże! Udowodni, że nie jest aż taką ciapą! Zerknął na leniuchującego niedaleko kota, który leżał ze zmrużonymi oczętami i jedynie lekkie poruszanie uchem czy krańcem ogona sugerować mogło, że jeszcze w ogóle żył. Nie przeszkodzi mu. Nie tym razem! Pokaże jeszcze, co jest wart! Odchrząknął dostojnie, by zaraz rzucić tonem typowego gimnazjalisty, który uważa, iż 'przykozaczenie' (czytaj: kompletny debilizm i czynienie rzeczy zgoła niebezpiecznych czy niestosownych) jest wyznacznikiem tego, ile się znaczy w świecie; ile jest się tak naprawdę wartym:
- Patrz na to!
Wstał nieco może niepewnie, zadrżała mu może ta czy tamta łapa, ogon przestał kołysać się entuzjastycznie niczym małe, puchate wahadełko, niemniej spojrzenie jego przepełnione było determinacją. Jeszcze raz spojrzał na kota, który - na jego nieszczęście - uniósł łeb i przyglądał mu się obecnie badawczo. Obiekt #255 zdążył już nieco poznać tego całkiem niepozornego wilczka. Wiedział, jak bardzo pragnął być "super" i jak desperacko momentami do tego dążył. Nigdy nie wychodziło z tego nic dobrego. NIGDY. Tym razem nie mogło być inaczej.
Wilczek omiótł następnie spojrzeniem lazurowych tęczówek otoczenie, zerknął raz jeszcze na koleżankę, potem przeniósł wejrzenie na taflę morza. Super-rasa na pewno wyśmienicie pływa. Musi. Więc i on musi pokazać, na co go przynajmniej w tej jednej dziedzinie stać. Westchnął krótko, wziął głęboki wdech, uśmiechnął nieszczególnie pewnie czy autentycznie. Wszystko to stanowiło próbę dodania sobie odwagi. Nie miał w końcu żadnej pewności, czy podoła wyznaczonemu sobie (przez siebie samego, olaboga) zadaniu. A jeśli umrze? Kto zajmie się kotem? Kto będzie o niego dbał i głaskał za uchem? Pokręcił w tempie niemal anemicznym niewielkim swoim łebkiem. Nie może w siebie zwątpić. Nie teraz. NIe przed tą wielką, swoistą próbą, którą właśnie sobie wyznaczył. Cóż byłby wart, gdyby zrezygnował z wyzwań stawianych samemu sobie? Nie dotrzymywał zdania i nie wypełniał obietnic? Jeśli nie jest w stanie realizować przyrzeczeń danych samemu sobie, jak realizować te, które swego czasu składać będzie innym?
Pierwszy krok zawsze jest najtrudniejszy. Samczyk nabrał po raz kolejny niebagatelnie spore pokłady tlenu, by następnie wykonać powyżej przedstawione zadanie. Potem kolejny krok, nieco już pewniejszy oraz odważniej postawiony. Błękitne wody akwenu były coraz bliżej, niemalże na wyciągnięcie łapy. Ostatni krok... Chwila zwątpienia, która pojawiła się w momencie, gdy zimna fala zalała jego łapki. Zaraz jednak cofnęła się w głąb morza, a szczeniak cofnął się w stronę plaży. Jednak chwila wahania nie trwała zbyt długo - a po krótkiej chwili wilczek już zamoczył się po same uszka. Zimno. Paskudnie zimno! Niefartem jednak młody bohater stał się ofiarą jakiś zawirowań, wywołanych czy to morskim prądem, czy też niedaleko się znajdującym wirem. Zakończył jak każdy inny 'kozak' - niezbyt pozytywnie. Uderzył fioletowym łebkiem o jakiś kamień i utracił na moment przytomność. Kot, kiedy zorientował się, iż coś jest nie tak (w końcu jak długo można wytrzymać pod wodą, kiedy nie posiada się skrzeli?) podbiegł ku morzu. Niestety, był jedynie kotem - równie zwyczajnym jak każdy pospolity dachowiec. Kiedy tylko fala zmoczyła jego łapki, wzdrygnął się, prychnął i cofnął nieco, nawołując wilczka. Może jakimś cudem usłyszy? Może jeszcze wszystko jakoś się ułoży?
Tymczasem mały samczyk targany pływami nijak nie odzyskał świadomości. Słona woda ciskała bezwładnym ciałem wilczka niczym szmacianą lalką. Teoretycznie powinien się dawno utopić, w końcu ciecz już dawno dostała się do jego płuc. A może... może nie? Może na skutek ekstremalnej sytuacji ewolucja przyspieszyła, wczepiając w nieduże ciałko skrzela? Przez umysł Obiekcika znów przemykały szarawe obrazy, wspomnienia dni minionych, twarze poznanych istot. Laboratorium, strach, lęk, ale też dziwne i kompletnie irracjonalne poczucie bezpieczeństwa, które zapewniane było przez monotonię oraz rutynę: każdy dzień był taki sam, niwelując ryzyko niespodzianek - zarówno negatywnych, jak i pozytywnych. Wykrzywione złością twarze ludzkie, podniesione tony głosu, przekleństwa oraz wyzwiska. Słowa, które po dziś dzień niejeden sen spędzają z powiek. "JESTEŚ DO NICZEGO, PIE***LONY KUNDLU! ZDYCHAJ Z DALEKA ODE MNIE!" - taki tam, cytat. Nic przyjemnego. Znów widział brudną wodę w misce, znowu czuł smród (swoistą mieszankę łajna, rozkładających się tkanek oraz palonych ciał mutantów, którym nie dawano żadnych szans przeżycia - należało się wiec ich pozbyć, zanim ktokolwiek zauważy). Ostatni test, napad padaczkowy, czarny worek... I skończyło się. Opuścił miejsce, które mimo swego okrucieństwa dawało mu minimalne poczucie jakiejkolwiek przynależności, sprawiało, iż nie bał się dnia codziennego. Teraz, bez ludzi, każdy poranek stanowił wyzwanie...
Nagle stało się coś niezwykłego: otworzył oczy i o własnych siłach opuścił morze. Nie wiedział, dlaczego kot rzucił mu się na szyję zupełnie, jakby powrócił z krainy umarłych. Przecież nie było go raptem kilka sekund, prawda? Kot pokręcił łbem. Malec trwał pod wodą zdecydowanie zbyt długo, aby przeżyć dzięki zasłudze kilku marnych drobin powietrza - bo ile zmieścić mogło się w niewielkich jego płucach? Kiedy kot ponownie otulił wilczka by nieco go ogrzać, ten zauważył coś jeszcze bardziej zaskakującego...
- Nie jest mi zimno. W ogóle... - powiedział, macając łapkami przemoczone futerko. Czy on już umarł?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Morza Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 56, 57, 58
Strona 58 z 58


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin