Miejsce dla samotnych

Demon

Ale i tak zawsze będe Cię kochał, Ciebie przede wszystkim, bo tylko ty nie zapomniałeś - powiedział do syna - moze rozruszamy kości i pobawimy się, tak jak kiedyś, kiedy byłeś szczeniakiem, - ugryzł syna lekko w ucho

Master

Uśmiechnął się.
- Tylko proszę Cię, uważaj... Mimo że tego nie widać, mam złamaną przednią łapę. Wczoraj walczyłem na śmierć i życie- wyjaśnił, mamlając jego ogon.

Demon

- jak dawno nikt nie memlał mi ucha - wtem \wspomniał Inną, ale wspomnienie szybko wygasło, - byłeś u lekarza? - ojcowska troskliwość xD

Master

Zakrztusił się.
- Tato, w życiu... Nigdy! Lekarze to samo zło tego świata, na niczym się nie znają i tylko grzeją tyłki w lecznicach- powiedział, powstrzymując śmiech.

Demon

uśmiechnął się do syna, xD to było nawet śmieszne xDDD Lol

Master

- A... A ja zostałem lekarzem- roześmiał się. Przeturlał się na plecy i machał łapami, tylko tę złamaną zostawił w bezruchu.

//Musisz pisać min. 15 słów na post. //

Sheala

Wadera wkroczyła do miejsca dla samotnych przypadkiem. Przyciągnęła ją tu woń jej partnera. Uśmiechnęła się patrząc na dwóch bawiących się basiorów. - Witam panów. - powiedziała zbliżając się do Demona I Mastera. Liznęła swojego men'a (xD) czule w pysk.

Master

- Demonie, przedstawiam Ci piękną Renesmee. Moja partnerka- uśmiechnął się, potem przeniósł wzrok na wilczycę.
- Renesmee, to mój ojciec. Spotkałem go po prawie dwóch latach- wyszczerz gościł mu na pysku.

Sheala

- My już się znamy, Masterze. - powiedziała uśmiechając się. Nie chciała mu wspominać o incydencie nad urwiskiem. 'Myślę, że nie stało się nic'.

Master

- O... A to skąd?- popatrzył na nią uważnie. Przeniósł wzrok na ojca, ale po chwili wrócił na Renesmee.
Usiadł i czekał na odpowiedź.

Sheala

- Byłam przypadkiem nad urwiskiem.. - wyjąkała. Chciała uszeregować wszystkie fakty tak, aby nie wpominać o tym, że Demon chciał skoczyć. - No, jego oczy były podobne do Twoich, więc postanowiłam zagadać...

Master

Przekrzywił łeb.
Popatrzył na ojca, przeanalizował jej zachowanie i Demona.
- Znów chciałeś ze sobą skończyć, Tato?- zapytał cicho. Myślał, miał nadzieję, że to już koniec. A tu proszę.

Sheala

- Master, proszę. - powiedziała cicho, aby nie spowodować ponownej kłótni rodziny.

Master

Warknął.
- Tato, nie obchodzi mnie co między Tobą a Inną. Nie ma Was, to pora, byś umiał zająć się sobą. A zabijają się tylko tchórze... Ale przecież nie mam ojca tchórza...?- Chciał go zmotywować, by się pozbierał.

Lottie

Syknęła. W głowie kłębiło jej się wiele myśli, uderzając o ścianki umysłu. Jednak przede wszystkim przewodziła ta myśl - CO ja mam zrobić? Kły wychyliły się lekko, ślina spłynęła po pysku, oczy błysnęły, zmokrzały i..... po policzkach popłynęły wilgotne kropelki. I tak nie kontrolowała tego, i tak płakała.

Demon

To nie tak, wcale nie miałem zamiaru skakać, położyłem się tylko nad urwiskiem, pod drzewem, i patrzyłam jak spadają sobie kamienie, a poza tym, nie widzę sensu, czemu niby miałem skakać, - powiedział, swoim jak zawsze dumnym, ale i spokojnym głosem

Master

Zmierzył ojca spojrzeniem...
- No mam nadzieję, bo Inna to nie koniec świata. Jest masa innych wilczyc. No jesteśmy my, Twoje dzieciaki. O nas też pamiętaj- powiedział tonem taty. Identyczny głos.

Sheala

Odetchnęła z ulgą. Uśmiechnęła się do obojga. Siknęła im łbem i powędrowała na miejsce obok drzewa. Widać było, że trawa była już bardzo zgnieciona z nadmiaru gości. xd

Master

Uśmiechnął się do Renesmee i liznął ją w bok pyszczka. Wręcz narkotyzowała go jej woń. xD
Zaczynał się powoli nudzić, odczuwał głód.

Sheala

- Coś nie tak? - zapytała czule liżąc partnera po pysku. Uśmiechnęła się łagodnie, niczym baranek.