Polana deszczu

Hakuro

Chciałem tylko żeby nie było ci zimno bo co jak będziesz chora-rzekł i położył sie obok.Zobacz tam to wygląda jak mały wilk-rzekł i wskazał na zbór gwiazd na niebie.

Abgey

- To będę. Wezmę jakieś ziółka i będzie cacy.
Uśmiechnęła się, idąc wzrokiem za łapą, wskazującą na zbiór przedstawiający wilka.
- Ano. To chyba rodzinne.
Mruknęła. Przekręciła się na bok, tak, żeby jej było wygodnie i żeby była w stanie obserwować wszystko co się rusza. no

Hakuro

Zamilkł jakoś tak,zapatrzył się na gwiazdki,one sobie tak migały XD.Zamyślił się-Kim chcesz zostać?-spytał ciekaw jej rangi.

Abgey

- Szaman Główny, bądź Demon.
Mruknęła, bez większego zastanowienia. Od dziecka dążyła do jednego i tego tropu się trzymała.
- A Ty ? Z wyglądu powiedziałabym, że wojownik, bądź szpieg.
Powiedziała uśmiechając się lekko.

Szasta

Podszedł do nich i usiadł-Co jest demonie-zapytał z uśmiechem Hakuro i spojrzał na jego ranę na karku po walce.Zamyślił się.

Hakuro

Chciałbym być jednym i drugim-rzekł i spojrzał na Szastę-Nic-odrzekł i przejechał łapą po swoim karku,zarechotał złowieszczo i popchnął go łapą.

Abgey

- No dwoma na raz się nie da być.
Mruknęła, po czym uniosła zad do góry.
- Ależ ten czas zleciał.
Wyciągnęła się, po czym ponownie opadła na glebę, pozostając w pozycji siedzącej. Zmierzyła Szastę wręcz zabójczym wzorkiem, coś jej w nim nie pasowało, acz sama za bardzo nie wiedziała co. Odwróciła ślepia, wtapiając je w trawę.

Hakuro

Zamyślił się...westchnął ciężko i wstał.Podszedł do dużego drzewa i wspiął sie leniwie na nie, zamknął ślepia i myślał.

Abgey

Spojrzała za odbiegającym, po czym sama ruszyła gdzieś w dal.
- Czas na mnie.
Mruknęła, nie chcąc dalej czuć się ciężarem. Bo tak rzeczywiście było, ale u niej to normalne. Stanęła na chwilę, przy czym odwróciła nieco pysk w bok, spoglądając na Basiora. Po chwili jednak zniknęła we mgle.

Visse

Przybłędał się tutaj z nudów. Jak zwykle zresztą. Krople wody zaczęły odbijać się od jego ciała, powodując że on jak najmormalniej mókł na deczczu. Powoli woda zaczęła spływać po jego ciele, a następnie zaczęło widać jego mięśnie.

Sephira

Przyszła i usiadła. Czekała na Canis. Po chwili miała mokre furo. "Nie na darmo nazywają to miejsce polana deszczu..." pomyślała

Booze

Weszła wolnym i smętnym krokiem. Klapnęła sobie niedaleko i położyła łeb na łapach. Westchnęła ciężko.

Sephira

Co się stało? -spytała Canis. Nadal siedząc na swoim miejscu.

Booze

To co zawsze...- znów westchnęła-... ciemna otchłań złego smopoczucia. Nawet porządnie spaść z urwiska nie umiem...- przestała mówić. Zamknęła na chwilę oczy, by potem je otworzyć i spojrzeć na Sephirę.

Sephira

Co takiego wprowadziło Cię w złe samopoczucie? -spytała. -Błagam, powiedz że nie ja...

Booze

Nie, skąd...-spojrzała udając, że zaczęło jej być wesoło-.. czasem są takie dni. Ale co tam.- uśmiechnęła się sztucznie. Usiadła i udawała zadowoloną.

Sephira

Czy Ty czasami mnie nie wkręcasz? -spytała mrużąc oczy. -Znowu coś przeze mnie... Zawsze robię coś co jest nie w porządku... I na dodatek tego nie kontroluję... -zaczęła biadolić...

Booze

Nie, Nie Przez Ciebie- krzyknęła-.. To Niczyja Wina...- dalej ciągnęła-... Nie Miałaś Nigdy Złego Dnia?- spytała poniesionym tonem. Jej sztuczny uśmiech na pysku zgasł. Walnęła łbem kilka razy o drzewo i siadła spowrotem na miejscu.

Sephira

No dobra. Miałam. -powiedziała i spojrzała na przekrzywione drzewo, które skrzywiło się gdy Canis waliła w nie łbem. Wolała się już nie odzywać. Znowu palnie coś głupiego...

Booze

Ech..- mruknęła po czym znów wróciła do pozy leżącej. Przepraszam, nie mam dziś humoru do niczego... może polowanie?- mówiła i skrzywiła się. Podniosła się z wielkim mozołem i zaczęła węszyć. Wolała uciec od rozmowy. Nie była głodna, po prostu chciała czymś zająć by nie doszło do rozmowy.