Klif nad Morzem.

Keena

Lesisty klif z polaną schodzący prawie prostopadle do plaży nad morzem bursztynowym .Piękne widoki, dobre miejsce na zabawy.
Weszła spokojnie stanęła na głazie tuż na krawędzi i westchnęła.
-Jak tu ładnie!

Po paru chwilach wybiega.

Dea

Weszła i niepewnie stanęła przy krawędzi.Wiał zimny wiatr - Kiedyś trzeba zacząć - powiedziała do siebie i rozłożyła lekko skrzydła.Wiatr falował błoną w skrzydłach lecz Dea nie ruszała się sparaliżowana strachem - A jeśli spadnę? - wyjąkała do siebie

Shapira

-Wtedy Cię złapie.-Powiedziała Shapira która przypadkiem właśnie przelatywała w pobliżu i usłyszała słowa smoczycy.-A jeśli chcesz, to nauczę Cię normalnie startować, bo skakanie z klifu to nie najlepszy pomysł.-Uśmiechnęła się do maluszka i stanęła tuż za nią.

Dea

Słysząc znajomy glos uśmiechnęła się i złożyła skrzydła - Dobrze - powiedziała i obróciła się pyskiem w stronę Shapiry

Shapira

-W takim razie stań bliżej lądu niż krawędzi.-Powiedziała pokazując pyskiem, o co jej chodzi, sama cofnęła się kilka kroków do tyłu. Uśmiechnęła się, czekając aż mała do nich dojdzie.

Dea

Szybko podeszła przed Shap - Co dalej - spytała wpatrując się w górę

Shapira

-Rozłóż skrzydła i machaj nimi, napinając mięśnie.-Powiedziała uśmiechając się do niej.-Może na początku być trudno, ale potem będzie łatwiej.

//pisz min 15 słów, bo będę zmuszona wstawić Ci osta//

Dea

Kiwnęła głową rozłożyła skrzydła błona znów zafalowała na wietrze.Napięła mięśnie tak jak mówiła ciocia i zaczęła mocno i szybko machać skrzydłami.Po dłuższej chwili poderwała się od ziemi wiatr zwiał ją nieco na bok ale się nie poddała.Po chwili była już nad głową Shepiry i latała wesoło co jakiś czas tracąc równowagę lecz po chwili wracając na prosty lot

Shapira

-Brawo!-Krzyknęła Shapira.-Jestem z Ciebie dumna!-Wzbiła się do góry i po chwili latała obok Dea'i, kręcąc fikołki w powietrzu. Wirowała jak deszczyk w ciepły wiosenny dzień.

Dea

Ja to jeszcze tak nie umiem - odparła ze śmiechem latając w miejscu.Spadła nieco w dół ale po chwili znów była na górze - Ja już muszę iść,dzięki i pa - krzyknęła po czym wyleciał

Alexy

W oddali pojawiła się wilczyca. Podeszła bliżej krawędzi. Zauważyła że ma towarzystwo. Znowu smoki - pomyślała po czym usiadła na krawędzi klifu patrząc w dół. Mogła stąd widzieć wilki chodzące po plaży.

Donn

Przyszedł tutaj głuchym ciężkim krokiem. Stanął na skale i spojrzał w dół na rozbijające się o skały fale. Był zamyślony. Jego sylwetka była okazalsza niż wcześniej lecz na przez prawe oko przechodziła mu blizna. Pod pyskiem wokół karku miał ślad od drutu kolczastego.

Alayna

Alayna wyłoniła się zza krzaków, dostrzegła Donna lecz nie podeszła do niego. W jej sercu zrobiło się pusto. Być może tego nie było widać, ale była wściekła; odszedł bez słowa. Miała nadzieję, że ma jakieś wytłumaczenie. Stanęła niedaleko niego, by mógł ja dostrzec.

Donn

Dostrzegł Alayne - Pięknie...- warknął w duchu. Co on ma jej teraz powiedzieć? Prędzej Ona go zamorduję pytaniami niż cokolwiek powie. Nie odezwał się więc tylko wbił w nią swój wzrok. Świeża blizna przez prawe oko sprawiała, że wyglądał jeszcze bardziej jak skazaniec czy morderca niż wcześniej.

Alayna

Westchnęła ciężko pod nosem, zaczęła zmierzać w jego kierunku, przystanęła obok niego. Spojrzała na niego obojętnie. - Mogłeś coś powiedzieć, że na krótki czas znikniesz. Jestem inna, zrozumiałabym. - mruknęła mu do ucha.

Donn

- To nie zależało ode mnie. - odrzekł krótko i spojrzał w jej oczy. Tęsknił za nią jak za nikim innymi w życiu. Pierwszy raz tęsknił. Podszedł do niej jak najbliżej się dało. Nie spytał czy jest zła bo to było oczywiste. Stał tak a jego wyraz pyska mówił jedno: " Kocham Cię" - ...

Alayna

Brakowało jej tego dotyku, zapachu. Przełamała się po chwili, wtuliła się w jego sierść jak najmocniej. Tym razem nie miała zamiaru go puścić - Teraz nie odejdziesz nigdy więcej bez słowa. - mruknęła mu ciepło do ucha.

Donn

- Taaak a co zatrzymasz mnie? - droczył się z nią nigdzie się nie wybierał. Przytulił ją jak najmocniej do siebie i zamknął oczy napawając się tą chwilą. Dmuchnął jej delikatnie w ucho.

Alayna

Nie wiadomo z jakiej przyczyny, jej stare i nowe rany zaczęły krwawić. Przymknęła oczy, ten ogromny ból, który ogarniał całe jej ciało. Nagle wyczuła inny zapach wilczycy od Donna. Zaniepokoiła się - Kim ona była? - zapytała nie ukrywając, że wyczuła ten zapach.

Donn

Zdziwił się na jej pytanie, w sumie nie znosił takich kontroli, ale dziś był na spalonej pozycji więc ugryzł się w język. - Nie spotykałem się z żadną wilczycą gdy mnie nie było. - odrzekł, nie przypominał sobie żadnej samicy, która mogła mu się przewinąć przez drogę. To łajdak! Nawet nie pamiętał. xD