Las Śniegu

Szasta

- Niewdzięczny szczeniaku ten kto atakuje mych przyjaciół moim przyjacielem nie zostanie. Moim zadaniem jest chronić a nie samemu mieszać sie w kłótnie a jak tobie coś nie pasuję to możemy pogadać inaczej - warknął za nim .

Akio

Westchnął. Nie miał zamiaru marnować więcej czasu na wykłócanie się z czerwonym wilkiem. Skinął łbem na pożegnanie Szaście i wybiegł z tąd.

Diamond

Od niechcenia podeszła do Niki spojrzała na jej twórczość i nie chcą jej wyrywać z jak to ona mówiła "Jej świata" wyszła.

Shade

Wolnym krokiem weszłam do tego miejsca. Położyłam się przy jednym z drzew, tak wiele się zmieniło. Westchnęłam tylko i przymknęłam oczy. W białym puchu prawie nie było mnie widać.

Sherii

Weszła tutaj dość niezdarnie spojrzała w stronę wilków. Ukłoniła się na widok jej dawnej przyjaciółki Diamond, ale nie podeszła do nich była obecna duchem, lecz na pewno nie ciałem.

Shade

Spojrzałam na nowo przybyłą wilczycę i skłoniłam jej lekko łebkiem. Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się do niej.

Sherii

Zerknęła kątem oka na wilczycę, która się do niej najwyraźniej szczerzyła, fuknęła coś pod nosem, po czym spojrzała na nią i również skinęła jej nie pokornym łbem. Jej grzywka na moment po frunęła ku górze, lecz szybko opadła na swoje miejsce.

Shade

Podeszłam do niej powoli. Spojrzałam na nią dwukolorowymi oczyma i uśmiechnęłam się. - Cześć... Nie widziałam Cię do tej pory, ale zdaje się, że jesteś tu dłużej niż ja. Jestem Shade.

Sherii

- Witaj. Zwie się Sherii i masz rację jestem tutaj dłużej, ale kiedyś gdzieś się zawieruszyłam i dopiero nie dawno powróciłam - powiedziała i zaczęła bacznie obserwować wilczycę.

Shade

- Tak myślałam. - uśmiechnęłam się do niej. - To była taka jakby wycieczka. - zasugerowałam. - Ja na razie się nigdzie nie wybieram. Dobrze mi tu..

Sherii

- Mi również było dobrze do czasu, aż się wszystko po psuło i teraz jest tak jak jest - warknęła zła sama na siebie.

Shade

- Jeśli mogę spytać... Co takiego się popsuło? - spojrzałam na nią zainteresowana. Może jakoś pomogę...

Sherii

- Na nie udany związek chyba nie ma lekarstwa prawda? - zadała bez sensowne pytanie i ułożyła się na ziemi, skrzyżowała przednie łapy i oparła o nie łeb.

Shade

- Stare rany zawsze można wyleczyć nową miłością... Ona chyba leczy wszystkie rany. - skrzywiłam się trochę, od razu przyszło mi na myśl co bym zrobiła gdyby Smith mnie zostawił.

Sherii

- Łatwo Ci się mówi, bo jesteś młodą, szczęśliwie zakochaną i w dodatku ni czego sobie wilczycą, a ja? Mi zostało tylko umrzeć - powiedziała, a jej głos wydawał się być co raz to bardziej pod łamany.

Shade

- Wcale nie! - zaprzeczyłam krzycząc. - Jesteś ładna... A mi w związku się ostatnio w ogóle nie układa. - warknęłam zła na siebie. - Może i jestem młoda, ale wiem co znaczy stracić kogoś kogo się kocha. Może to nie był partner, ale rodzice. To nawet gorsze. Oddali życie, żebym ja mogła zyć.

Sherii

- Ja ich nigdy nie miałam, prawie ich nie pamiętam, ale go chyba nigdy nie zapomnę. Tak jak szybko pojawił się w moim beznadziejnym życiu i tak samo szybko z niego zniknął... - powiedziała i spojrzała na nią, rozmawiały o tak osobistych rzeczach, a znały się od krótkiej chwili.

Shade

- Takiech rzeczy się nie zapomina. One uczą nas, żeby nie popełniać błędów. - powiedziałam smutno. - Dlatego są nieodłączną częścią naszego życia...

Sherii

- Właśnie - powiedziała i uniosła łeb wyżej ku górze, nie mogła przecież cały czas chodzić smutna po swojej krainie.
- "Nawet kiedy masz zły dzień. Po co patrzeć pod nogi. Podnieś głowę wyżej i uważaj ziom co robisz. Wiara w życie jest jak woda, co skałę żłobi. Cheeba na złe życie się nie godzi" - zaśpiewała urywek piosenki który zawsze podnosił ją na duchu.

Shade

- No widzisz... - uśmiechnęłam się. - Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, Tobie na pewno też się uda. Pamiętam faceci lecą na uśmiech...