Gorące źródło

Azazello

Podumał chwilę.
- Agresja.. cóż za piękne imię. - zażartował. - Czemu ją tak nazwałaś?- spytał. Oczy wciąż błyszczały mu od radości.

Karenaj

-Po prostu, to chyba jej najbardziej charakterystyczna cecha.-Powiedziała i wzruszyła barkami.-Tak samo jak Helios jest pogodny, więc nadaliśmy mu imię mitologicznego boga. Nie prawdziwego, ale jednak.

Azazello

Pokiwał głową na jej słowa.
- Coś czuję że Agresja ma coś ze mnie . - powiedział i zaszurał ogonem. Zmarszczył ledwie widoczne brwi. Przypomniał sobie o czymś. O czymś bardzo ważnym . O rzezy, a raczej osobie o której zapomniał w pierwszej chwili euforii ze spotkania z siostrą.
- Muszę ci coś powiedzieć. - zaczął spokojnym tonem gdyż to nie była jakaś druzgocąca wieść.

Shade

Przywlokła się nad łąkę i położyła. Nie miała nic konkretnego do roboty więc zaczęła przekładać się z jednego boku na drugi bez konkretnego celu.

Shauni

Przybiegła tu lekkim truchtem. Zauważyła Shade i podeszłą do niej.
- Hejo - powiedziała spokojnie i uśmiechnęła się delikatnie, jednak uśmiech nie obejmował czarnych ślepi.

Shade

- Cześć. - uśmiechnęła się do starej kumpeli. - Co tam słychac piękna?

Shauni

Trochę za szybko odpowiedziała:
- Nic ciekawego - zrobiła pauzę, w czasie której powtórnie oczyściła się z emocji - A co u Ciebie, mamuśka? - zapytała spokojnym głosem uśmiechając się subtelnie.

Shade

- Żyję. - powiedziała cicho. - No nic, dzieciaczki dorastają, swojego tatuśka nie znają i już nie będą znały. - powiedziała i spojrzała na nią. - Samo wilcze życie.

Shauni

- przykro mi z powodu twojego męża - powiedziała spokojnie - A dzieciaczki i tak dla Ciebie będą małymi, puchatymi kuleczkami - delikatnie się uśmiechnęła.

Karenaj

-Możliwe.-Powiedziała uśmiechając się. Poruszyła skrzydłami, by je wygodniej ułożyć. Gdy usłyszała ostatnie słowa, jej mina zrzedła.-Coś?-Spytała, nie bardzo wiedząc, co może mieć jej ważnego do przekazanie brat.

Shade

- Tak, wiem, że będą. - uśmiechnęła się. - A TY kogoś masz? - spytała przyglądajac jej się uważnie.

Shauni

Minimalnie się wzdrygnęła. Juz trochę panowała nad sobą. Oczywiście znowu coś wbiło jej się w klatkę piersiową, ale było dobrze.
- Nie, nie mam - odrzekła spokojnie.

Azazello

- Nie bój się to nic strasznego. No chociaż po głębszym zastanowieniu. - zażartował i udawał że zastanawia się chwilkę. - Cóż muszę cię poinformować że mi się rodzinap owiększyła.

Shade

- Acha. Rozumiem... - powiedziała z uśmiechem. - Nie martw się... Mam ochotę na coś szalonego.

Shauni

- Szalonego? - zapytała udając po mistrzowsku oburzenie - Jesteś stateczną matką. Powinnaś dawać przykład swoim dzieciom - uśmiechnęła się subtelnie.

Shade

- A czy któreś młode widzi mnie tutaj? Z resztą one żyją już swoim życiem. - uśmiechnęła się do niej ciepło.

Shauni

- Niech Ci będzie - powiedziała spokojnie - więc co zamarzasz? - przekrzywiła lekko łeb.

Shade

- Może skoczymy z klifu? Albo z wodospadu? - zaproponowała spoglądając na nią z cwaniackim uśmiechem.

Karenaj

-Chyba się pogubiłam.-Stwierdziła Karenaj niepewnie, drapiąc się skrzydłem po łebku.-Przecież mówiłeś, że no, no wiesz...-Nieco zamotana wilczyca zaczęła się gubić w swoich słowach.-...że nie masz partnerki...

Dasty

Przyszła tutaj z miną bez wyrazu. Widząc matkę i swojego przyjaciela uśmiechnęła się i rzekła - Witajcie. - spojrzała na obcą wilczycę i zlustrowała ją wzrokiem po czym jej wzrok spoczął na becie Wiatru i skinęła jej pyskiem. Usiadła nieopodal nich.