Forum O wilkach Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Urwisko nad Jeziorem Zmian

To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Urwisko
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Cristal
Dorosły


Dołączył: 14 Paź 2012
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Pon 22:39, 23 Gru 2013 Temat postu:



Przyglądała się każdemu z ruchów skrzydlatego, odskakując w bok gdy tamten wyrwał drzewo. Gdy je zrzucił, ponownie zbliżyła się do krańca, obserwując taflę. Wgapiła się w wyłażącego stamtąd żółwia, robiąc minę której opis skróćmy do prostego "WTF". -Jak... - wybałuszyła oczy, których wzrok przeniosła na ptakopodobne stworzenie. - Ale... - zamrugała ślepiami, następnie trochę pokręciła łbem. - Rozumiem...To na prawdę magia!



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Taihen
Przywódca Gryfów, Wojownik


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samiec

PostWysłany: Pon 22:47, 23 Gru 2013 Temat postu:

Taihen krótko kiwnął dziobem.
- Konkretnie, to pod jeziorem występuje wiele skrzyżowanych cieków energetycznych. Ich nagromadzenie przenika do świata rzeczywistego, zatruwając wodę. I oto mamy żółwia! Warto by to zbadać...
Taa... Wizja Tai'a nad brzegiem z notesikiem i okularkami... Bezcenne.
- Co o tym sądzisz? - zapytał, oczekując zajmującej konwersacji.

/wybacz krótkość - starzy gonią./


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cristal
Dorosły


Dołączył: 14 Paź 2012
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Wto 22:26, 24 Gru 2013 Temat postu:



- Cieków...Zatrucia...Świata... - Cristal mało co z tego rozumiała. Nie żeby była głupia, oj nie! Po prostu za dużo trudniejszych informacji na raz, mózg się przegrzał, bo jeszcze ta niespodzianka z drzewo-żółwiem...Za dużo jak na kilka chwil. Ożywiła się jednak, słysząc propozycję. Dobrze, nie była to propozycja, ale Kryształowa mimo wszystko tak sądziła. - Na co czekamy? Chodźmy, musimy to wszystko zobaczyć, zbadać! - odwróciła się, chcąc już w tej chwili zbiec z urwiska i znaleźć się przy jeziorze.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Taihen
Przywódca Gryfów, Wojownik


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samiec

PostWysłany: Wto 22:55, 24 Gru 2013 Temat postu:

Gryf uśmiechnął się lekko, słysząc ten entuzjazm.
- Dobrze, jeśli ci zależy...
Zazwyczaj w takiej sytuacji zwyczajnie złapałby ją w szpony i zaniósł na dół. Teraz też chciał tak postąpić. Wyciągnął łapę... I natychmiast tego pożałował. W ten sposób nic nie osiągnie.
Zamiast tego więc pochylił się lekko, prostując jedno skrzydło tak, by mogła po nim wspiąć się na jego grzbiet.
- Zapraszam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cristal
Dorosły


Dołączył: 14 Paź 2012
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Śro 12:45, 25 Gru 2013 Temat postu:



Uśmiechnęła się szeroko po odpowiedzi tamtego lecz odskoczyła, widząc zbliżające się szpony. Po chwili jednak pazury się wycofały, a Taihen zaprosił ją na "pokład", z czego czerwona szybko skorzystała. Postarała się zbytnio nie zawadzać, co jednak nie koniecznie musiało się udać. - No to ruszamy! - ten entuzjazm...To nie mógł być nikt inny niż Cris.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Taihen
Przywódca Gryfów, Wojownik


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 825
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samiec

PostWysłany: Śro 13:06, 25 Gru 2013 Temat postu:

Wyprostował skrzydła, po czym tylnymi łapami odbił się od ziemi. Nie przejmował się bynajmniej machaniem skrzydłami! Zwyczajnie poszybował w dół, prosto na brzeg Jeziora Zmian.
Miał nadzieję, że wilczyca utrzyma się na jego grzbiecie. Nie miał ochoty jej wyławiać z tej dziwnej wody...
Gdzieś w połowie wysokości urwiska nastąpiło opuszczenie tegoż tematu.

zt oboje. -> Jezioro Zmian


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Taihen dnia Śro 13:12, 25 Gru 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Abbey
Dorosły


Dołączył: 25 Sty 2012
Posty: 1194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta łza w twoim oku?
Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 20:35, 15 Lut 2014 Temat postu:

Do pewnego czasu można ukrywać całe życie przed samym sobą - tak, swoje można. Dzisiaj jednak najwyższa pora i skończy się, minie jak nożem uciął, wreszcie, w końcu, dopiero, aż, już...? W pewien sposób nie dyskutowała ze sobą o tym, bardziej zależało jej, by ustać na łapach, walki z filozofią stawiała na drugim miejscu, prócz tego jednak umysł martwił się sam z siebie, a więc sam z siebie także knuł przewidując, przewidywał knując. I tak oba czarne. Zaczerpnęła głębszego oddechu, wciąż w tym samym miejscu, jeśli chodzi o rozwiązanie sytuacji. Droga przed siebie, ból i niepewność gruntu pod łapami, tej ziemi, której ufałaby zawsze, a teraz nie mogła. Ile można sobie mówić, iż nic się nie zaszło? Nikt tego nie ocenia, ale czy tępota może nie mieć granicy? Tępota, głupota, egoizm, naiwność, jakkolwiek nie spróbujemy nazwać. Wpiła pazury łap w glebę (dzięki wam, bogowie, była tam), pochyliła pysk niezdolny do codziennych przekleństw, a gdy ciało poddało się do końca Chęci i Potrzebie, wyłożyła je na powierzchni. Wściekłość była gotowa ją obezwładnić, przygnieść, a jeszcze ta przeklęta ciąża, w którą pora wierzyć, czas, by się przekonać. Ile można stawiać twardo "nie"? Do utraty sił.
A ich za dużo nie ma. Świadczyć mógł o tym oddech, ciężki, krótki, po prostu zły, bezwładność, w jakiej się pogrążyła, złość, otępienie, oczy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nidalee
Młode


Dołączył: 07 Lut 2014
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Sob 23:42, 15 Lut 2014 Temat postu:

Cóż mogło powiedzieć, ująć, pomyśleć, a nawet do tego niezdolne szczenię - a może nawet potrafiące i robiące to już wtedy, wciąż mieszczące się wewnątrz matczynego organizmu, ale nie pamiętające o tym, ale cóż mogło? Nie mogło jej przeszkadzać, mogło tylko kopnąć z niezadowolenia łapką, powiercić się, zranić, zirytować, wzbudzić matczyny instynkt, ot, pierwszy kontakt, poczucie bliskości, rodzinną więź. Szczenię było słabe, szczenię było małe, szczenię o tym nie myślało; rozwijało się, powoli kształtowało, ledwie pokryte włosiem, o chudych jak zapałki łapkach, nie do końca rozwinięte, jeszcze niegotowe w swej istocie, pogrążone w półśnie tworzenia, nie martwiące się; niewinne i czyste, żyjące uczuciami matki. Żywiło się początkowym szczęściem, odrobiną czułości z strony partnera, czuło ciepło, daleko było jednak do miłości; a żal i gniew, nienawiść, złość, przeklęstwa rzucane spomiędzy kłów, nitki śliny z wysiłku? Szczenię czuło się maleńkie, a nie powinno, szczenię powinno czuć się kochane, szczenię nie powinno myśleć, trapić się, martwić. Ale już to czyniło, kuliło się, nie kopało, podwijało łapy do żeber, wciąż wystających, braku tłuszczu, kończyny rozwijały się coraz gorzej, uszy chcąc chłonąć dźwięki wychylały za daleko, bolały, zmuszone do wyrośnięcia bardziej niż chciały; szczenię ogonem się zasłaniało, ten także się wydłużył, pragnęło objąć łapami - to także zrobiło, długie kończyny objęły ciało, kości wygięły się, źle ułożyły, źle rosły. Uczucia tworzyły karykaturę; tłuste szczenię zmieniło się w nerwicę szaleństwa. Może dlatego szczenię nie dziwiła nienawiść, ambicja, upór, z jakim matczyne ciało, ciało, które szczenię nienawidziło, próbowało się go pozbyć. Szczenię na coś wpadło, maleńkie serce spokojnie biło, ścisnęło się - szczenię wpadło na inne szczenię. Ciepłe, niemal gorące, o sercu bijącym szybko, przerażające. Ciepło zniknęło. Szczenię zostało same, wśród chłodnych trupów. Pozostały skurcze, gwałtowne, zaciskające się, gniotące kruche kostki; a gdyby nie miękkość niewyrośniętych kości być może zostałaby zmiażdżona; nieszczęście sprawiło, iż przeżyła. Nieszczęście.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Abbey
Dorosły


Dołączył: 25 Sty 2012
Posty: 1194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta łza w twoim oku?
Płeć: Samica

PostWysłany: Nie 0:29, 16 Lut 2014 Temat postu:

Ach, więc jednak ten porąbany świat stwierdził, że na swoim dnie nie może być sama, lepiej kogoś innego wcisnąć w muł. Faktycznie miała spodziewać się niespodziewanego potomka, tak zwanego "wypadku przy pracy", który jeszcze się nie narodził, a już był przez nią zwalczany, gdy nie chciała mu pomóc, nie pozwalała organizmowi matki zadziałać, w swojej głębokiej niewiedzy postępowania napinała uparcie mięśnie, mając nadzieję, że zniszczy to, zmiażdży, traciła oddech, zamiast powietrza napełniała się stresem. Oczywiście, próbowała nie przeć, pozyskać odwrotny efekt, jak gdyby istniał w tym cel, tkwił sens. W silnych a złych emocjach wszystko ma swój cel, z którejkolwiek strony on nie jest. Mimo to dzieci, poród, to jakby jedne z tych rzeczy, na które nic poradzić nie można. Nic więcej niż to, że wbiła mocniej pazury w ziemię, pozwalając sobie zaszlochać żałośnie, wypłakać łzy jeszcze teraz, nim znajdzie coś, nad czym faktycznie warto zapłakać. Położyła uszy, równie zmarniałe jak ona sama, podłuż łba, czubeczki radarów przywarły do karku; łzy przywarły do futra pod ślepiami; żal wobec szczeniąt do serca. Dlaczego jej to robiły? Skazywały na życie ze sobą? Jeśli nie odważy się łapami, patrząc na nie, zgnieść tych ciałek, już zawsze z nią będą? Nie, tylko nie to, TEGO JEDNEGO, LITOŚCI, NIE. Jęknęła, rzuciła okiem, szukała trupa, który mógłby już tam leżeć. Nie żyją, dla niej już są martwe. Umrą. Niech się nie rodzą. Boże, zabierz je. Zabierz te skurcze, co męczyły je ciało, zabierz tę całą sytuację. Weź stąd. Co chwila skurcz, organizm się szykował. Jak gdyby komuś zależało. One umrą...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nidalee
Młode


Dołączył: 07 Lut 2014
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Nie 18:04, 16 Lut 2014 Temat postu:

Wewnątrz wrzało, była w piekle, w chaosie, w szaleństwie tkanek, skurczu, upchnięta pomiędzy dwoma ciałami, stygnącymi we krwi. Czuła smak krwi, czuła szaleńcze tętno matki, matki, mordercy, która tak bardzo chciała się pozbyć; a w końcu ostatnie skurcze, z którymi wydostała się, wypłynęła jako ostatnia, z resztkami łożyska na zewnątrz. Niczym zimny dreszcz, była mokra, o śliskiej skórze, nie pokrytej włosiem, leżała, jeszcze owinięta kończynami, ogonem, uszami przyklejonymi z krwią do pyszczka, do karku. Serce biło spokojnie, nabrało tempa, zaczęło szaleć, niczym mięsień za ptasim mięsem; coraz szybciej i szybciej, obijało się o żebra, płuca paliły ogniem. Nie chciała walczyć, nie miała sił, łapy z mlaśnięciem opadły z boków, wygięte legły na mięsistych tkankach, musnęły zimne ciała trupich szczeniąt. Ostatnia wola życia uwolniła płuca od śluzu i płynu, wyciekającymi przez nos i pysk; do maleńkich woreczków wleciało powietrze, pierwsza porcja w jej życiu, lodowata, mrożąca, przepełniająca jej ciało dreszczem. Maleńkie ciało próbowało się ogrzać, zaczęło drżeć, nie skomlało, nie wzywało pomocy; była niechciana. Ulepiona krwią, chudsza od dwóch tłustych szczeniaków, także niewyrośniętych, z krótszymi uszami i kończynami, o ciałkach zmasakrowanych skurczami, już twardszych kościach, ucierpiałych. Była maleńka, mniejsza od tłuściochów, z wystającymi żebrami, przypominając kupkę kości niźli szczenię; ale to ona oddychała, to ona to przeżyła, to ona nie wzywała pomocy, to ona rozpaczliwie wciągała powietrze przez sklejony śluzem pysk, to ona robiła się coraz bardziej sina, coraz słabsza, nikła w oczach. Ale żyła. Żyła. We krwi, we trupach, w łożysku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Abbey
Dorosły


Dołączył: 25 Sty 2012
Posty: 1194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta łza w twoim oku?
Płeć: Samica

PostWysłany: Pon 0:38, 17 Lut 2014 Temat postu:

Do czasu, do czasu, do czasu. Każda matczyna, śmiercionośna myśl niosła ten przekaz do każdej komórki ciała w dreszczach, po same koniuszki pazurów, łamane nienawistnie na ziemi. Szał powoli odsączał się z jej umysłu, spływał w zakamarki, nienawiść podbudowała się jednak bardziej, nie miała granic, w ilości była już nie do ogarnięcia, a i to tym lepiej - niezrozumiane, niewymagające wyjaśnień, łagodzące wyroki tytułem działania w afekcie. To nic, że wymuszała ten afekt, a plan budowała przy pomocy zimnych kalkulacji, jakie wymagały zaprzęgnięcia dużej dawki sił. Przy zmęczeniu odczuwała tę potrzebę bardzo. Więc świadomość i nieświadomość, jakie to naciągane, jakie zakłamane. Własne oraz swojskie. Dzieciobójczyni? Czuła już krew na swoich łapach, choć jeszcze nawet się nie podniosła; robiła to teraz, dusząc jęki pod warknięciami, wykrzywiając kończyny, a w końcu przystawiając je do siebie i próbując wykorzystać do zadania przez los im zapisanego, po czym cierpliwie lądowała na brzuchu i zanosiła się paskudnym dźwiękiem udającym płacz - bez najmniejszej łzy, żalu, trochę ino bardziej jedwabisty ryk. Może było to niecelowe, kto się pozna, jeśli ją i jej... dzieci, których nie zechce nigdy nazwać dziećmi, zostawiono same sobie, niestety. Czyjaś wina, na pewno, do kogoś należy, najwierniejsze stworzenie, jakie pełza po ziemi.
Tylną łapą natrafiła na coś, pierw obrzydliwego, ohydnego, zbyt związanego z tą częścią natury, jaka dała jej w kość, potem na bardziej konkretne kształty, na ciałka. Jeszcze potem jej pysk natrafił na ziemię, wiec kontakt z ciałem, życiem, śmiercią się urwał, znowu była słaba, następny raz próbowała udawać, że jest przeciwnie. Poza tym jednak poczuła mocne zainteresowanie, zdrową ciekawość chorej osoby. Odwróciła się, rejestrowała, zauważała, rozważała. Odsłoniła kły w całym swoim niezadowoleniu, odtrąciła jedno, drugie, z tą samą obojętnością i gładkością dokonywania okrucieństw. Pełzła niemal, sunęła do ostatniego obiektu, powoli przygniotła go łapą, w badaniu...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Abbey dnia Pon 0:39, 17 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nidalee
Młode


Dołączył: 07 Lut 2014
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Pon 22:11, 17 Lut 2014 Temat postu:

W uszach wciąż zalegał śluz; przyklejone do karku były głuche, bezsilne do uniesienia. Bezsilne jak jej ciało, marznące na szorstkiej, ostrej ziemi, wilgotnej od krwi i tkanek. Mlaśnięcie rozległo się znów, kawałek skóry z macicy ześlizgnął się z jej ciałka, odkrył gładką skórę niemowlęcia na lodowate podmuchy wiatru; a nawet wiedząc, iż były to tkanki, obrzydliwe, chciałaby zatrzymać ją na sobie. Czuła cień, cień cienia, czerń czerniejszą od czerni, nadchodzącą; zimne ciała trupów usunęły się z jej boków, pozostała tylko ona, maleńka kupka kości, oddychająca, z każdym wdechem wyglądając tak, jakoby był to ostatni wdech jej wysiłku - klatka zaciskała się, wdech rozpierał woreczki powietrzne, unosząc żebra, łapy ześlizgiwały się z boków, opadały mlaskając na ziemię. Nie czuła strachu, już nie, serce uspokoiło przerażenie, nie młóciło żeber; czuła spokój, odnalazła harmonię - pocierpi przez pewien czas, ale to się skończy, już, niedługo, nie płacz, ciii... Czerń nadchodziła, szczeniaki zniknęły, czerń nastąpiła na nią; była ciężka, ciepła, gorąca, jak żywa. Nacisnęła, kruche ciało wygięło się, wcisnęło w ziemię, łapy przesunęły odrobinę, drobne łapeczki, bezsilne; z żołądka dobył się bulgot, nacisk spowodował wymioty, z pyska wyciekła krew i reszta śluzu zalegająca w trawieniu. Szczenię nie wierzgało, nie rozległ się pisk i skomlenie błagające o życie, przypominające, iż istnieje. Była cisza, szybkie, płytkie oddechy, wciągane przez zakrwawiony pyszczek. Żyję, mamo.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Abbey
Dorosły


Dołączył: 25 Sty 2012
Posty: 1194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta łza w twoim oku?
Płeć: Samica

PostWysłany: Wto 0:02, 18 Lut 2014 Temat postu:

Ty małe diable. Spokojne, a jednak przeciw niej, gdyż poodwracały się całe szeregi, pośród których niemniej musiała tkwić jej obrzydliwa dziedziczka, w tłumie, ale odstająca, wręcz idealna do odstrzelenia. Ten przeklęty indywidualizm jedynej, która uchowała życie.
A ruch kata powstrzymywała tylko przeszłość, wiążąca ciało niby jedwabna nitka. Nie waga czynów, tej nigdy nie liczyła, ale bardziej radykalne sprawy, zarówno obecne, jak i z dawna ukatrupione.Uspokoiła się nawet na tyle, by szczenięciu jeszcze chwilę życia ofiarować, sobie - namysłu. Czy nie łączyła ich krew, nie splatał ten sam widok na krzywy uśmieszek losu? Na ile złota powinno się wycenić taki fakt? Przystawiła łapę do łapy, twardo, pewnie, inaczej, niż się czuła. Powoli zbliżyła pysk, gdzie kły znały swoją rolę, liznęła obrzydliwe ciałko. Ty mała bestio.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Abbey dnia Wto 0:06, 18 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nidalee
Młode


Dołączył: 07 Lut 2014
Posty: 107
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Samica

PostWysłany: Wto 22:44, 18 Lut 2014 Temat postu:

Oczekiwała końca, kiedy łapa naciśnie znów, nie badawczo, a zgniecie giętkie, miękkie chrząstki, zmiażdży na kawałeczki kości, przebije nimi serce, zakopie, przysypie ziemią, pożegna, szczenię, które żyć nie miało. Uścisk jednak zelżał, gorąca łapa, dłoń boga, ramię, gilotyna kata zniknęły; bóg katował szczenię, znów pozostawił w posoce, w resztkach tkanek, już nie w trupach, lecz po pobojowisku tragedii, morderstwa i wojny, katował, każąc nie umierać, pozostawił na zimnie, wietrze, na los kruków, które już zaczęły się zlatywać, aby rozpocząć krwawą ucztę, ostatnią wieczerze, a także kupką kości nie pożałowałyby; szczenię dygnęło, poruszyło się, uczyniło największy wysiłek w swym życiu, podniosło łebek; szorstkie ciepło musnęło ziębione ciałko, starło lepką krew i śluz, wydzieliny z wnętrzności. Dotyk był miły, dotyk był kochający, ten dotyk nie ranił, dodawał otuchy, bezpieczeństwa, sił, bliskość była jak iskra, ciałko wzdrygnęło się, po koniuszki palców i ogona, długiego paska kości i skóry, który upodabniał ją do dziwnego króliko-szczura, z długim ogonem i dużymi uszami, dziwnymi łapkami, które też bóg zapomniał przyciąć, aby nie odstawały od drobnego ciała; wysiłek opłacił się, z maleńkiego pyszczka wysunął się mały, różowy język, który musnąwszy matczyne ciepło w podzięce opadł wraz z pyskiem. Szczenię skuliło się, z sinego koloru zarumieniło od ciepła, gorącego oddechu opiekuna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Abbey
Dorosły


Dołączył: 25 Sty 2012
Posty: 1194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ta łza w twoim oku?
Płeć: Samica

PostWysłany: Wto 23:11, 18 Lut 2014 Temat postu:

Małe diable, przy czym pierwsze słowo było ciepłe, nawet jeśli nie wybitnie spostrzegawcze, było ciepłe, w dodatku ciepłotą serca, drugie zaś takie samo, jak większość dzisiaj, emocja, której nie opisuje się słowami, tylko czuje, wymacuje granice, ogrom. Poczuła trochę więcej nienawiści, za to, że szczenię ukochała. Jak ma teraz rozumieć? Jak patrzeć na truchła, przecież nie gorsze, zasługujące na to samo? Nienawiść, miłość, inne czy podobne, nawet różnicy teraz nie widziała. A ona jest taka wyraźna, powinna być widoczna, tak bardzo widoczna, jasna, klarowna, zawsze, wszędzie. Lecz nie tu? Co za sens, co za logika, co za sprawiedliwość. Co za świat.
Na razie wybór był w miarę prosty - nie mogła patrzeć na trupy, musiała oddać im namiastkę spokoju. Nie myślała jednak o tym ani - tym bardziej - nie troszczyła się. Jej język pozostawił ostatnią żywą istotkę w okolicy samą, by przetoczyć opustoszałe obiekty na duszyczki po ziemi, niezależnie od oporu kości, popchać ku krawędzi. I zrzucić. Namiastki przyjdzie im szukać w jeziorze. Jednak jakaś kostka, jakiś szkielecik, jaki niewątpliwie uszkodziła, nastawił ją na nieco delikatniejszy tryb. Gdy cofnęła się do dzieciątka, ująwszy je w pysk, była już w odpowiednim stopniu, a także pod odpowiednim kątem inna, poniekąd - mądrzejsza. Cudze i własne kości czasem trzeba łamać, następnie przychodzi panowanie nad własnymi ruchami. Odkaszlnęła, głównie dlatego, coby nie przydarzyło się to później, obtoczyła językiem po wargach, niedbale znowu skontaktowała ozorek z grzbietem swojej małej samki. Potem złapała już maluczką w zęby, jako tako, acz bezpiecznie w granicach, na przymknięcie oka, postarała się nie zarzucić łbem. Możliwe. I nadeszła pora przejścia w miejsce nieskalane nimi dwiema, czyste i ufne, tak nowe, jak nowe sobie świeża matka ślubowała w myślach.

z.t


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiekTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Forum O wilkach Strona Główna -> Urwisko Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 47, 48, 49
Strona 49 z 49


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin