Las śmierci

Shade

- Nie boję się. - powiedziałam mrużąc ślepia. - Myślalam o jakimś przyjemnym miejscy, dużo przytulania te sprawy. - zaśmiałam się. - Tak jak lubię.

Smith

- O patrz tam sie coś świeci - wskazał na czerwone jakby ślepia w krzakach. Nagle nad ich głową przeleciał piszczący nietoperz. Sowy złowrogo pohukiwały. - To może ja dam ci łapę...będziesz się lepiej czuła - rzekł a jego złowrogi plan się ziszczał.

Shade

- Własny chłopak mnie wkręca... No proszę. - wywróciłam oczami i pobiegłam w krzaki. Po chwili nie było po mnie ani śladu. Wykorzystałam to co nauczył mnie Szasta.

Smith

- Gdzie jesteś? - zaniepokoił się...tym nakręcaniem Shade sam się nakręcił. Wpadł na pomysł i wskoczył na gałąź ponad nim. Czekał aż Shade się ukaże, z gałęzi zwisał mu bezwładnie ogon i jedna łapa.

Shade

Poruszając się cicho i nie robiąć przy tym żadnego, nawet najmniejszego hałasu weszłam na drzewo. Podeszłam od tyłu Smitha i klepnęłam go w głowę.

Smith

Podskoczył i spadł z gałęzi, ale wylądował na łapach. - No wiesz!!! - wrzasnął i zrobił focha. Odwrócił sie grzbietem do niej...

Shade

- Smith... Kochanie żartowałam... - podeszłam do niego i przytuliłam, po czym dałam buziaka. - Nie gniewaj się.

Smith

Na początku nie zwrócił na nią uwagi, ale po chwili wymyślił - Teraz musisz odpokutować karę- zaczął złowieszczo się uśmiechać i obrócił się w jej stronę tak, że ich pyski stykały się.

Shade

- Przyznaję się do winy i proszę o łagodny wymiar kary. - powiedziałam cicho, z uśmiechem. Spoglądałam w jego oczy.

Smith

- Oj kara będzie bardzo surowa - zaśmiał sie i wziął ją za łapki. - Pani pójdzie za mną - zaczął ją prowadzić...

Shade

Zaśmiałam się cicho i poszłam za nim. Czułam się świetnie w jego towarzystwie. Dlatego go wybrałam.

Smith

Zatrzymał się przy dość dziwnie ułożonym drzewie. Mianowicie dwie gałęzi były zagięte do środka i stykały się końcami przypominając kształtem serce. - Usiądź na jednej z gałęzi - rzekł surowym głosem.

Shade

Spojrzałam na niego i wykonałam polecenie.
- Panie sędzio, a będzie bolało? - zaśmiałam się.

Smith

- Nieziemsko - zaśmiał sie i puścił jej oczko. Obszedł drzewo kilka razy i wskoczył na gałąź tak, że siedział naprzeciw niej - Pani się przybliży - uśmiechnął się diabelsko.

Shade

Przysunęłam się do niego. Zaczęłam się zastanawiać cóż on takiego knuje, ale raczej żadne logiczne i mądre wyjaśnienie nie przychodziło mi w tym momencie do głowy.

Smith

- Jak pani myśli co mam zamiar z panią zrobić? - uśmiechnął się i przysunął do niej tak, że swoim ciałem dotykał jej ciała.

Shade

- Panie sędzi kochany nie mam pojęcia. - powiedziałam cichym i dźwięcznym głosem. - Ale chętnie się dowiem.

Smith

Objął ją i patrzył prosto w oczy, - Naprawdę chcesz wiedzieć? - przysunął sie jeszcze bardziej i zaczął ją namiętnie całować ^^.

Shade

Zaczynam się bać. xD Uśmiechnęłam się i oddałam mu pocałunek.
- Smith... Wiesz, że jesteś cudowny...

Baks

Przybiegł cały happy.
-Nie no-krzyknął jak zobaczył ich
-Znowu się miziają-zaśmiał się i patrzył na zakochaną parę