Świerkowy las

Szasta

-Wiesz, że nikt poza naszą rodziną tego nie wykonuje...tylko my to znamy i Hakuro-odrzekł.Spojrzał na nią i przeszył ją wzrokiem-Dlaczego się tak przede mną kryjesz masz mi coś do powiedzenia.Nigdy nic mi nie mówisz jesteś tak tajemnicza...-zaczął.

Sephira

Westchnęła. Zmrużyła lekko oczy. -Mam pytanie... -powiedziała cicho. -I oczekuję szczerej odpowiedzi...

Szasta

Postawił uszy i czekał na to pytanie...dlaczego ona nie potrafi z nim szczerze pogadać tylko na bieżąco przy przyjaciołach wymyśla jakieś historię.

Sephira

Westchnęła. -Co Smith czy jak mu tam było miał wtedy na myśli mówiąc że Cię wcale nie znam? -spytała. Miała nadzieje że ojciec nie wykręci sie od odpowiedzi.

Szasta

-Nie wiem co miał na myśli aczkolwiek miał rację córko nie znasz mnie i to z własnej winy, ale ja cię nie winię.Wiele już przeżyłem i nie zamierzam cię martwić starymi opowiastkami lecz jeśli będziesz chciała się dowiedzieć czegoś więcej o mnie to zawyj do księżyca gdy będzie w pełni a on ci odpowie-rzekł metaforą sądząc, że zrozumie i odszedł.

Sephira

Westchnęła. znów nie dowiedziała się niczego szczególnego. "Trzeba będzie się spytać tego Smitha co miał wtedy na myśli..." -pomyślała i postanowiła coś upolować.

Booze

Weszła zwinnym krokiem do lasu... to co może rundka?- zapytała z uśmiechem Sephiry

Sephira

Jestem za. -powiedziała do Canis z lekkim uśmiechem.

Booze

No to ruszamy. Uśmiechnęła się przyjaźnie i wyszła z lasu.

Sephira

Rzuciła kątem oka po raz ostatni na lasek i wybiegła z Canis.

Booze

Znów tu przybiegła i ostro stanęła. Spojrzała do tyłu i widziała zbliżającą się Sephirę. Wskoczyła na drzewo i czekała na dojście wadery.

Sephira

Przybiegła. Lekko dyszała. Ten szybki bieg ją strasznie męczył. Wskoczyła na gałąź znajdującą się obok gałęzi na której była Canis. -Jestem. -powiedział nadal cicho dysząc

Wardress

Przyglądała się Szaście i szczeniakom. Nivy wszystko ładnie, pięknie ale było widać, że brakuje im matki. rozłożyła skrzydła. W jej czasach wilk, mogący latać, był podziwiany, a teraz? Zero. Mało kto nawet z własnej, osobistej kultury chociaż się przywita.

Sephira

Spojrzała na przybyłą. Skinęła jej łbem na powitanie i wskoczyła dwie gałęzie wzwyż.

Booze

No to co teraz?- spytała i uśmiechnęła się. Przeskoczyła na gałąź Sephiry i stanęła obok niej.

Wardress

To zapewne były szczeniaki z watahy Nocy. Zapewne nie miały pojęcia że Ward jest betą ich stada. Uśmiechnęła się delikatnie do młodych wilczyc.

Sephira

Hm... zerwijmy te gałęzie. -powiedziała i wskazała na 2 gałęzie na drzewie naprzeciwko nich. -Ja biorę tą po lewej ty tą po prawej. -mówiąc to wykonała skok i złapała się pyskiem gałęzi zwisając chwilę trzymając się tylko kłami. Wbiła w gałąź pazury i upadła na 4 łapy z gałęzią w pysku.

Booze

Skoczyła na jej docelową gałąź i zacisnęła swoje szczęki tak iż pękła i spadła z Canis na ziemię.

Zobaczyła przybyłą waderę i ukłoniła się nisko- nosem do samej ziemi. Po czym przyniosła swoją gałąź do Sephiry.

Sephira

Teraz możemy je wyrzucić. Powiedziała i podeszła do przybyłej wadery. -Witaj. Sephira jestem. -powiedziała.

Booze

Wyżuciła i swoją i podbiegła bliżej. Canis- powiedziała krótko i usiadła. Okryła łapy ogonem.